- Kategorie:
- >50 km.3
- bieg.1
- bojowo.5
- ja i natura.19
- po mieście.49
- po okolicy.38
- wyjazdowo.4
- z M..8
Kontemplacyjno-medytacyjnie
Czwartek, 1 marca 2012 | dodano: 01.03.2012Kategoria po okolicy, ja i natura
A tak się zarzekałam! Miałam nie wsiadać na rower aż temperatura na zewnątrz zbliży się co najmniej do średniej styczniowej dla Egiptu ;) Ale konsekwentna nie zawsze jestem - w końcu uczę się tego od najlepszych... :>
Tak więc od kilku dni planowałam wypadzik, trochę z potrzeby duchowej, trochę z obowiązku (o czym dalej). Miałam wybrać się wczoraj, lecz wiecznie jakiś natłok spraw odciągających, więc padło na dziś. Rano pogoda nie zachęcała, ale jak tak czytam sobie od dłuższego czasu relacje bs-owiczów o wycieczkach po pas w śniegu, to sobie myślę: co? burość za oknem będzie mnie zniechęcać?! Ubrałam się (jak się okazało chyba pierwszy raz w życiu odpowiednio do czynności), zeszłam do piwnicy i pierwsza kicha: rower na zimę został porozkręcany... Trochę zajęło mi poskładanie wszystkiego do przysłowiowej "kupy" ;), po raz pierwszy w życiu sama napompowałam opony, gdyż tym się męska część rodziny zwykle zajmowała (jednakże na naukę nigdy nie jest za późno!), w miejscu bidonu zamontowałam termos z herbatą i ruszyłam w drogę.
Założona przeze mnie trasa miała przebiegać przez Klępino, Lubowo, Rogowo, Poczernin, Sowno, Smogolice, Żarowo i stamtąd do Stargardu. Przy zjeździe na Klępino natrafiłam na znak ślepej uliczki, ale zaintrygowana postanowiłam sprawdzić co jest grane. Tak sobie myślę, że znak wprowadza w błąd, bo spokojnie można przedostać się do Klępina amfibią lub Monster Truckiem :)))

Dziwnym trafem licznik nie działał, nie spojrzałam przed wyjazdem na zegarek (nie mam jeszcze odruchów ;)), ale podziwiając majaczące w oddali zabudowania Klępina, usłyszałam kościelne dzwony wzywające na mszę, co uzmysłowiło mi, że jest punkt południe. Trasę należało zmodyfikować troszkę, a że nie znam okolicy, to było to dość ryzykowne przedsięwzięcie, mogące skończyć się powrotami lub błądzeniem. Na "czuja" wróciłam się kawałek i ruszyłam w stronę (jak mi się słusznie wydawało) Żarowa. Droga początkowo utwardzona, nie powiem "asfaltowa", bo to tak dziurawe było, że asfaltem musiało się zwać za Mieszka I. Potem coś co chyba powinnam zaliczyć do kategorii "teren".



Ostatnie kilkaset metrów tej drogi to walka o utrzymanie równowagi (i nie przedziurawienie opon) na wąziutkim pasku trawy, między okresowym jeziorkiem, a zawalonym ogrodzeniem, zbrojonym drutem kolczastym :)) Lubowo blisko, nareszcie.

Z Lubowa normalną drogą, ujętą na mapach ;) do Rogowa. Potem ulubiony odcinek tej trasy - z jednej strony las, z drugiej pola, na których o każdej porze roku można wypatrzyć sarenki, jeden samochód na godzinę. To był taki pół-cel wycieczki, choć tędy się zdecydowanie przyjemniej śmiga wiosną i latem. Lubię ten odcinek, dobrze się tu zbiera myśli, jeśli czasem jest coś do gruntowniejszego przemyślenia. A było.

Dotarłam do Poczernina. Od początku zakładałam tu dłuższy postój, toteż zabrałam z domu klucze do włości ;) Miałam w planie wykonać tam małą robotę (to ten "obowiązek"), ale że okazała się wykonaną, to wykorzystałam wolną chwilę na oddech i wypicie termosowo-metalicznej herbatki w cywilizowany sposób - przy białym obrusie - oraz na posilenie się znalezionym (minimum 3 letnim) cukierkiem miętowym ;)) Ubłocona trochę, ale do tej pory sucha, przemoczyłam buty na trawiastym podwórku. Długo nie myśląc zmieniłam skarpetki na zostawione tam swoje, sprzed kilkunastu lat, dodatkowo owijając wokół nóg woreczki foliowe :D Skarpetki pełniły też dodatkową funkcję - były czerwone, więc wyraźnie zwiększyły moją widoczność na drodze ;))


Po popasie, albo powrót, albo jeszcze kawałek dalej. Wybrałam opcję "dalej", żeby rozruszać się po zimie.

Po drodze dość znane "centrum opętanych" ;), czyli ośrodek, gdzie urzęduje ksiądz egzorcysta. Na ów ośrodek zaadaptowano zabudowania młyna wodnego. Nie zajeżdżałam bliżej, żeby kogoś nie podkusiło we mnie diabła szukać :)))

Polną drogą dojechałam do ściany lasu, tam trzy drogi do wyboru:
1. Krótka, pod górkę, częściowo wybrakowana (wybrukowana rzecz jasna, ale bruk miejscami rozkradli :))
2. Średniej długości, prosta, do "autostrady", czyli drogi oznaczonej numerkiem 142
3. Długo przez las (ale dzięki temu krócej 142-ką), najwięcej błota i wrażeń :))
Wybrałam wariant trzeci i się nie zawiodłam - błoto było, umykające w popłochu sarny też.

Dojechałam do wiaduktu, stamtąd 100-200 metrów po "jumbach" do "drogi" na Sowno. A oto "droga", albo jak kto woli kpina:

Nie zazdroszczę domostwom przy rozlewiskach...

A tu już nic ciekawego... Wśród pędzących samochodów, nudna droga prosto na Stargard. Przy skręcie na Poczernin zatrzymałam się na chwilkę na wykończenie termosa ;) Później Smogolice i te górki, których chciałam uniknąć najlepiej w ogóle, a przynajmniej w jedną stronę. Potem Żarowo i całkiem przyzwoita i stosunkowo nowa ścieżka dla rowerów. Co ciekawe jak tylko ją wybudowali i ktoś odważny chciał się nią przejechać, to wracał pewnie z guzami na głowie - co kilkadziesiąt metrów, mniej lub bardziej po środku pasa ruchu dla rowerów stał wmurowany jakiś znak :)) Teraz znaki są przeniesione na bok, ale niespodzianki w postaci nierówno uciętych i wystających ponad powierzchnię ścieżki słupów pozostały. Jak rozumiem na pamiątkę głupoty projektującyh i budujących :)))
Dalej najbezpieczniejszy odcinek, przyjemna nawierzchnia trasy rowerowej z prawdziwego zdarzenia, Żarowo-Stargard. Ścieżką zasuwają rowerzyści, ale i kijkarzy dziś mijałam, i rolkarzy również. Biegnie ona w dużej części przy nasypie torowiska kolejki wąskotorowej, która dawniej dowoziła robotników z okolicy do pracy, albo dzieciaki na wycieczki. Teraz od dawna nieczynna i częściowo zdemontowana przez złomiarzy, ma być podobno rewitalizowana i udostępniona przynajmniej odcinkowo dla turystów. Słuchy takie chodzą, wzmianki w prasie lokalnej też się pojawiają coraz częściej. Byłoby miło - podobna kolejka sezonowo jeżdżąca w Sochaczewie radzi sobie dobrze, czasem jak pamiętam był nawet problem ze znalezieniem wolnych miejsc w niektórych terminach :)

STARGARD! Przetrwałam, ostatnią jazdę zaliczając na początku listopada ur., więc czuję się niczym po zaliczonej wielkiej misji na przetrwanie ;) Już planuję następne trasy, raaaany, jak to diabelstwo wciąga...
Na koniec...

Temperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tak więc od kilku dni planowałam wypadzik, trochę z potrzeby duchowej, trochę z obowiązku (o czym dalej). Miałam wybrać się wczoraj, lecz wiecznie jakiś natłok spraw odciągających, więc padło na dziś. Rano pogoda nie zachęcała, ale jak tak czytam sobie od dłuższego czasu relacje bs-owiczów o wycieczkach po pas w śniegu, to sobie myślę: co? burość za oknem będzie mnie zniechęcać?! Ubrałam się (jak się okazało chyba pierwszy raz w życiu odpowiednio do czynności), zeszłam do piwnicy i pierwsza kicha: rower na zimę został porozkręcany... Trochę zajęło mi poskładanie wszystkiego do przysłowiowej "kupy" ;), po raz pierwszy w życiu sama napompowałam opony, gdyż tym się męska część rodziny zwykle zajmowała (jednakże na naukę nigdy nie jest za późno!), w miejscu bidonu zamontowałam termos z herbatą i ruszyłam w drogę.
Założona przeze mnie trasa miała przebiegać przez Klępino, Lubowo, Rogowo, Poczernin, Sowno, Smogolice, Żarowo i stamtąd do Stargardu. Przy zjeździe na Klępino natrafiłam na znak ślepej uliczki, ale zaintrygowana postanowiłam sprawdzić co jest grane. Tak sobie myślę, że znak wprowadza w błąd, bo spokojnie można przedostać się do Klępina amfibią lub Monster Truckiem :)))

Przeprawa promowa do Klępina :))© kiwi1000
Dziwnym trafem licznik nie działał, nie spojrzałam przed wyjazdem na zegarek (nie mam jeszcze odruchów ;)), ale podziwiając majaczące w oddali zabudowania Klępina, usłyszałam kościelne dzwony wzywające na mszę, co uzmysłowiło mi, że jest punkt południe. Trasę należało zmodyfikować troszkę, a że nie znam okolicy, to było to dość ryzykowne przedsięwzięcie, mogące skończyć się powrotami lub błądzeniem. Na "czuja" wróciłam się kawałek i ruszyłam w stronę (jak mi się słusznie wydawało) Żarowa. Droga początkowo utwardzona, nie powiem "asfaltowa", bo to tak dziurawe było, że asfaltem musiało się zwać za Mieszka I. Potem coś co chyba powinnam zaliczyć do kategorii "teren".


Najbardziej rozjeżdżone przy dzikich wysypiskach...© kiwi1000

Przeprawa wodna dla rowerów ;)© kiwi1000
Ostatnie kilkaset metrów tej drogi to walka o utrzymanie równowagi (i nie przedziurawienie opon) na wąziutkim pasku trawy, między okresowym jeziorkiem, a zawalonym ogrodzeniem, zbrojonym drutem kolczastym :)) Lubowo blisko, nareszcie.

Z Lubowa normalną drogą, ujętą na mapach ;) do Rogowa. Potem ulubiony odcinek tej trasy - z jednej strony las, z drugiej pola, na których o każdej porze roku można wypatrzyć sarenki, jeden samochód na godzinę. To był taki pół-cel wycieczki, choć tędy się zdecydowanie przyjemniej śmiga wiosną i latem. Lubię ten odcinek, dobrze się tu zbiera myśli, jeśli czasem jest coś do gruntowniejszego przemyślenia. A było.

Dotarłam do Poczernina. Od początku zakładałam tu dłuższy postój, toteż zabrałam z domu klucze do włości ;) Miałam w planie wykonać tam małą robotę (to ten "obowiązek"), ale że okazała się wykonaną, to wykorzystałam wolną chwilę na oddech i wypicie termosowo-metalicznej herbatki w cywilizowany sposób - przy białym obrusie - oraz na posilenie się znalezionym (minimum 3 letnim) cukierkiem miętowym ;)) Ubłocona trochę, ale do tej pory sucha, przemoczyłam buty na trawiastym podwórku. Długo nie myśląc zmieniłam skarpetki na zostawione tam swoje, sprzed kilkunastu lat, dodatkowo owijając wokół nóg woreczki foliowe :D Skarpetki pełniły też dodatkową funkcję - były czerwone, więc wyraźnie zwiększyły moją widoczność na drodze ;))

Kościół parafialny w Poczerninie© kiwi1000

Po popasie, albo powrót, albo jeszcze kawałek dalej. Wybrałam opcję "dalej", żeby rozruszać się po zimie.

Po drodze dość znane "centrum opętanych" ;), czyli ośrodek, gdzie urzęduje ksiądz egzorcysta. Na ów ośrodek zaadaptowano zabudowania młyna wodnego. Nie zajeżdżałam bliżej, żeby kogoś nie podkusiło we mnie diabła szukać :)))

Polną drogą dojechałam do ściany lasu, tam trzy drogi do wyboru:
1. Krótka, pod górkę, częściowo wybrakowana (wybrukowana rzecz jasna, ale bruk miejscami rozkradli :))
2. Średniej długości, prosta, do "autostrady", czyli drogi oznaczonej numerkiem 142
3. Długo przez las (ale dzięki temu krócej 142-ką), najwięcej błota i wrażeń :))
Wybrałam wariant trzeci i się nie zawiodłam - błoto było, umykające w popłochu sarny też.

Przyjemna droga leśna za Poczerninem© kiwi1000
Dojechałam do wiaduktu, stamtąd 100-200 metrów po "jumbach" do "drogi" na Sowno. A oto "droga", albo jak kto woli kpina:

Nie zazdroszczę domostwom przy rozlewiskach...

A tu już nic ciekawego... Wśród pędzących samochodów, nudna droga prosto na Stargard. Przy skręcie na Poczernin zatrzymałam się na chwilkę na wykończenie termosa ;) Później Smogolice i te górki, których chciałam uniknąć najlepiej w ogóle, a przynajmniej w jedną stronę. Potem Żarowo i całkiem przyzwoita i stosunkowo nowa ścieżka dla rowerów. Co ciekawe jak tylko ją wybudowali i ktoś odważny chciał się nią przejechać, to wracał pewnie z guzami na głowie - co kilkadziesiąt metrów, mniej lub bardziej po środku pasa ruchu dla rowerów stał wmurowany jakiś znak :)) Teraz znaki są przeniesione na bok, ale niespodzianki w postaci nierówno uciętych i wystających ponad powierzchnię ścieżki słupów pozostały. Jak rozumiem na pamiątkę głupoty projektującyh i budujących :)))
Dalej najbezpieczniejszy odcinek, przyjemna nawierzchnia trasy rowerowej z prawdziwego zdarzenia, Żarowo-Stargard. Ścieżką zasuwają rowerzyści, ale i kijkarzy dziś mijałam, i rolkarzy również. Biegnie ona w dużej części przy nasypie torowiska kolejki wąskotorowej, która dawniej dowoziła robotników z okolicy do pracy, albo dzieciaki na wycieczki. Teraz od dawna nieczynna i częściowo zdemontowana przez złomiarzy, ma być podobno rewitalizowana i udostępniona przynajmniej odcinkowo dla turystów. Słuchy takie chodzą, wzmianki w prasie lokalnej też się pojawiają coraz częściej. Byłoby miło - podobna kolejka sezonowo jeżdżąca w Sochaczewie radzi sobie dobrze, czasem jak pamiętam był nawet problem ze znalezieniem wolnych miejsc w niektórych terminach :)

Ścieżka Żarowo-Stargard© kiwi1000
STARGARD! Przetrwałam, ostatnią jazdę zaliczając na początku listopada ur., więc czuję się niczym po zaliczonej wielkiej misji na przetrwanie ;) Już planuję następne trasy, raaaany, jak to diabelstwo wciąga...
Na koniec...

Dla kogo ta ścieżka? ;)© kiwi1000
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
31.60 km (4.65 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Ja ten widok dobrze znam, bo z gruntówki łączącej Poczernin z betonówką często korzystam, choćby w drodze do Goleniowa.
michuss - 13:22 wtorek, 6 marca 2012 | linkuj
A to to jest ten ośrodek od egzorcyzmów! Zawsze się zastanawiałem gdzie to, bo niedawno wpadła mi w ręce gazeta z 2006 roku, w której opisano, że przy protestach miejscowej ludności coś takiego powstaje w "Poczerninie koło Szczecina". ;)
michuss - 13:09 wtorek, 6 marca 2012 | linkuj
No proszę bardzo fajna relacja z błotnistej przeprawy terenowej ;))
Pomysł ze skarpetkami proponuję opatentować ;))) giorginio12 - 19:16 piątek, 2 marca 2012 | linkuj
Pomysł ze skarpetkami proponuję opatentować ;))) giorginio12 - 19:16 piątek, 2 marca 2012 | linkuj
Długo przez las (ale dzięki temu krócej 142-ką), najwięcej błota i wrażeń :))
Wybrałam wariant trzeci i się nie zawiodłam - błoto było, umykające w popłochu sarny też.
Lekcje pobrane od pułkownika Ernira i sierżanta Montera nie idą w las.
Idą, a raczej jadą - dosłownie - w błoto :))).
Projektanta ścieżki "nie skomentuję" dla zachowania pozorów mojej przyzwoitości.
Poproszę o fotkę tych odblaskowych skarpetek i informację, gdzie toto można kupić? :))) Misiacz - 08:35 piątek, 2 marca 2012 | linkuj
Wybrałam wariant trzeci i się nie zawiodłam - błoto było, umykające w popłochu sarny też.
Lekcje pobrane od pułkownika Ernira i sierżanta Montera nie idą w las.
Idą, a raczej jadą - dosłownie - w błoto :))).
Projektanta ścieżki "nie skomentuję" dla zachowania pozorów mojej przyzwoitości.
Poproszę o fotkę tych odblaskowych skarpetek i informację, gdzie toto można kupić? :))) Misiacz - 08:35 piątek, 2 marca 2012 | linkuj
Brawo, super wyprawa :) Bardzo ciekawe tereny!
Czekamy na następne relacje ;) Anonimowy bohater - 23:52 czwartek, 1 marca 2012 | linkuj
Czekamy na następne relacje ;) Anonimowy bohater - 23:52 czwartek, 1 marca 2012 | linkuj
No i z krzesła spadłem jak zobaczyłem kto i jak opisuje wycieczkę.
Oby tak dalej. siwobrody - 22:20 czwartek, 1 marca 2012 | linkuj
Komentuj
Oby tak dalej. siwobrody - 22:20 czwartek, 1 marca 2012 | linkuj