- Kategorie:
- >50 km.3
- bieg.1
- bojowo.5
- ja i natura.19
- po mieście.49
- po okolicy.38
- wyjazdowo.4
- z M..8
A miało być tak... krótko
Czwartek, 15 marca 2012 | dodano: 15.03.2012Kategoria ja i natura, po mieście, po okolicy
Jakoś się tak ostatnio złożyło, że jak była piękna pogoda (jak choćby w zeszły weekend), to ja nie mogłam pojeździć, a jak jest brzydko i pochmurno, to mam czasu pod dostatkiem i wszystko inne "pasi". Postanowiłam w końcu nie zwracać uwagi na niesprzyjające warunki pogodowe i mimo, że wciąż unikam jazdy w taki dzień jak dziś, to jednak... ciągnie na siodełko :) Miało być króciutko, ledwie kilka kilometrów po mieście, tak aby pupa sobie przypomniała co ją przez najbliższe miesiące czeka ;) Ruszyłam w kierunku Wiejskiej i Nowowiejskiej, zobaczyć czy szare kotki siedzą już na drzewie. Tak, chodzi o bazie ;) Kotki są, ale postanowiłam jeszcze darować im życie i póki co nie kisić ich w wazonie.
Na końcu Nowowiejskiej stanęłam przed pierwszym tego dnia dylematem. Chciałam jeszcze podskoczyć na cmentarz, posprawdzać czy w ostatnim czasie nie było tam czasem wandali. Mogłam się wrócić do obwodnicy i pojechać znaną sobie drogą, aaaale... Całkiem niedaleko majaczyły mi domki na Pyrzyckim. Pomyślałam sobie, że jakoś mogę wycieczkę skrócić i skoczyć Niepodległości i Różaną wprost na Spokojną, niemal pod bramę cmentarza. Tak stojąc na poboczu i dumając, zauważyłam przed sobą "miejscowego" w gumiakach, zasuwającego rowerkiem "na szagę", mocno zarośniętą polną dróżką w kierunku, w którym i ja chciałam jechać. Myślę sobie "miejscowy, pewnie wie gdzie jedzie". No i wiedział - okazał się pospolitym wędkarzem zmierzającym wprost nad Inę :))

Wycofałam się, postanowiłam jechać dalej z nurtem kończącej się Nowowiejskiej.
Nic to, że być może 5/6 mieszkańców Stargardu zna te okolice, dla mnie wszystko nowe, więc poczułam radość odkryć w stylu i z rozmachem Kolumba. I tu coś, co się na motto życiowe nadaje i co przy okazji kieruję do człowieka, który wiem, że tu zajrzy ;)
Nie ma takiej drogi, z której (gdy już raz ją obiorę) zawrócę :>
Przejechałam przez solidny mostek na Krąpieli...

Popedałowałam błotnistą i zapomnianą dróżką, aż dojechałam do malutkiego i samotnego domeczku, stojącego przy ścianie niewielkiego lasku. W tym domeczku mieszkał sobie spokojnie (?) starszy mężczyzna, który to właśnie postanowił przewietrzyć swojego dwukołowego rumaka ;) Na pytanie "Panie, gdzie dojadę tą drogą?" rzekł zasępiając się przy obliczeniach, że za jakieś 4 kilometry polno-błotnej drogi powinnam trafić na rozjazd Tychowo-Witkowo. Nie dodał, że ta droga będzie baaardzo polna, a w zasadzie w dużej mierze to nawet nie będzie droga, tylko trawa na brzegu rzeki albo slalom między kretowinami :)) Ale za to nie pomylił się w obliczeniach ani o jotę! Ach ci miejscowi...
Pojechałam więc według wskazówek po błotku, "zwalniając" tylko w okolicach dość gęsto rozmieszczonych wędkarzy, by jak wędkarz wędkarzowi zadać sakramentalne pytanie "coś bierze?" :) Potem droga wiodła pod mostem S10-tki, dalej wałem, polem, później po jakichś płytach, aż w końcu trafiłam na most, po którym WRESZCIE mogłam przeprawić się przez Inę.





Stamtąd przejazdem kolejowym do znanych sobie zabudowań Agrofirmy Witkowo i na jakąś cywilizowaną drogę. W Witkowie trafiłam na DDR, nawet nie wiedziałam, że taka droga tam została wybudowana, z elegancką równiutką nawierzchnią. Witkowo Pierwsze, Witkowo Drugie, znak na Stargard i czemu byłam wciąż przekonana, że wyjadę na Niepodległości? Wyjechałam natomiast wprost na Cukrownię w Kluczewie...

Stamtąd trochę szosą, trochę kolejnym przyjemnym DDR-em przez ronda, dalej obok Pyrzyckiego i drugi dylemat - jechać asfaletem czy zastosować skrót przy działkach na Giżynku? Wygrał - rzecz jasna - skrót i szybciutko znalazłam się w Parku Sztywnych ;)) Tam kilka obowiązkowych punktów, między innymi poniższy:

Wyjechałam na ulicę Przedwiośnie (całkiem sensownie, bo do wiosny widać jeszcze kawałek...), śmignęłam obok Białych Koszar, gdzie trafiłam na swojego ulubionego dawnego wojskowego pediatrę, który akurat z pracy wychodził (spotkanie miłe, bo po wielu latach :))) i najbliższą trasą dojechałam do ronda przy Tesco, skąd przez osiedle Chopina doturlałam się do domku.
Ogólnie fajnie się jeździło, choć zimno, choć przewidując krótszą trasę bidon i termos zostały na półce. Po DDR-ach 22-26 km/h, polami w tempie wyścigowego ślimaka ;) Tylko co z tym wiatrem, co nieustannie dmie, chłoszcze i świszcze za uchem?
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na końcu Nowowiejskiej stanęłam przed pierwszym tego dnia dylematem. Chciałam jeszcze podskoczyć na cmentarz, posprawdzać czy w ostatnim czasie nie było tam czasem wandali. Mogłam się wrócić do obwodnicy i pojechać znaną sobie drogą, aaaale... Całkiem niedaleko majaczyły mi domki na Pyrzyckim. Pomyślałam sobie, że jakoś mogę wycieczkę skrócić i skoczyć Niepodległości i Różaną wprost na Spokojną, niemal pod bramę cmentarza. Tak stojąc na poboczu i dumając, zauważyłam przed sobą "miejscowego" w gumiakach, zasuwającego rowerkiem "na szagę", mocno zarośniętą polną dróżką w kierunku, w którym i ja chciałam jechać. Myślę sobie "miejscowy, pewnie wie gdzie jedzie". No i wiedział - okazał się pospolitym wędkarzem zmierzającym wprost nad Inę :))

Ina, a w tle zabudowania os. Pyrzyckiego... przepłynąć? ;)© kiwi1000
Wycofałam się, postanowiłam jechać dalej z nurtem kończącej się Nowowiejskiej.
Nic to, że być może 5/6 mieszkańców Stargardu zna te okolice, dla mnie wszystko nowe, więc poczułam radość odkryć w stylu i z rozmachem Kolumba. I tu coś, co się na motto życiowe nadaje i co przy okazji kieruję do człowieka, który wiem, że tu zajrzy ;)
Nie ma takiej drogi, z której (gdy już raz ją obiorę) zawrócę :>
Przejechałam przez solidny mostek na Krąpieli...

Drewniany mosteczek (nie) ugina się ;)© kiwi1000
Popedałowałam błotnistą i zapomnianą dróżką, aż dojechałam do malutkiego i samotnego domeczku, stojącego przy ścianie niewielkiego lasku. W tym domeczku mieszkał sobie spokojnie (?) starszy mężczyzna, który to właśnie postanowił przewietrzyć swojego dwukołowego rumaka ;) Na pytanie "Panie, gdzie dojadę tą drogą?" rzekł zasępiając się przy obliczeniach, że za jakieś 4 kilometry polno-błotnej drogi powinnam trafić na rozjazd Tychowo-Witkowo. Nie dodał, że ta droga będzie baaardzo polna, a w zasadzie w dużej mierze to nawet nie będzie droga, tylko trawa na brzegu rzeki albo slalom między kretowinami :)) Ale za to nie pomylił się w obliczeniach ani o jotę! Ach ci miejscowi...
Pojechałam więc według wskazówek po błotku, "zwalniając" tylko w okolicach dość gęsto rozmieszczonych wędkarzy, by jak wędkarz wędkarzowi zadać sakramentalne pytanie "coś bierze?" :) Potem droga wiodła pod mostem S10-tki, dalej wałem, polem, później po jakichś płytach, aż w końcu trafiłam na most, po którym WRESZCIE mogłam przeprawić się przez Inę.

Wał przeciwpowodziowy - jedyne suche miejsce na tym odcinku© kiwi1000

Piramidy w Gizie? :)))© kiwi1000

Daleko od szosy ;)© kiwi1000

Ciekawy most na Inie© kiwi1000

Kręta rzeka widziana z mostu ;)© kiwi1000
Stamtąd przejazdem kolejowym do znanych sobie zabudowań Agrofirmy Witkowo i na jakąś cywilizowaną drogę. W Witkowie trafiłam na DDR, nawet nie wiedziałam, że taka droga tam została wybudowana, z elegancką równiutką nawierzchnią. Witkowo Pierwsze, Witkowo Drugie, znak na Stargard i czemu byłam wciąż przekonana, że wyjadę na Niepodległości? Wyjechałam natomiast wprost na Cukrownię w Kluczewie...

Silos-Kolos© kiwi1000
Stamtąd trochę szosą, trochę kolejnym przyjemnym DDR-em przez ronda, dalej obok Pyrzyckiego i drugi dylemat - jechać asfaletem czy zastosować skrót przy działkach na Giżynku? Wygrał - rzecz jasna - skrót i szybciutko znalazłam się w Parku Sztywnych ;)) Tam kilka obowiązkowych punktów, między innymi poniższy:

Chwała poległym...© kiwi1000
Wyjechałam na ulicę Przedwiośnie (całkiem sensownie, bo do wiosny widać jeszcze kawałek...), śmignęłam obok Białych Koszar, gdzie trafiłam na swojego ulubionego dawnego wojskowego pediatrę, który akurat z pracy wychodził (spotkanie miłe, bo po wielu latach :))) i najbliższą trasą dojechałam do ronda przy Tesco, skąd przez osiedle Chopina doturlałam się do domku.
Ogólnie fajnie się jeździło, choć zimno, choć przewidując krótszą trasę bidon i termos zostały na półce. Po DDR-ach 22-26 km/h, polami w tempie wyścigowego ślimaka ;) Tylko co z tym wiatrem, co nieustannie dmie, chłoszcze i świszcze za uchem?
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
32.31 km (5.00 km teren), czas: 02:26 h, avg:13.28 km/h,
prędkość maks: 28.80 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie taki wilk straszny jak go malują :)
Warto spróbować i zmierzyć swoje siły :) giorginio12 - 20:39 sobota, 17 marca 2012 | linkuj
Komentuj
Warto spróbować i zmierzyć swoje siły :) giorginio12 - 20:39 sobota, 17 marca 2012 | linkuj