- Kategorie:
- >50 km.3
- bieg.1
- bojowo.5
- ja i natura.19
- po mieście.49
- po okolicy.38
- wyjazdowo.4
- z M..8
Po przebiśniegi do Poczernina
Niedziela, 18 marca 2012 | dodano: 18.03.2012Kategoria po okolicy
Rano, po niespełna pięciu godzinach snu (lepiej by pasowało "tłuczenia się"), wstałam bez euforii, jakoś tak zniechęcona, czując, że cały dzień będzie "pod górkę". Gdyby nie to, że do południa zrobiło się ładnie i szkoda mi było dnia, to pewnie nigdzie bym nie pojechała. Tym bardziej byłoby szkoda, że od kilku dni zakładałam krótką przejażdżkę na dziś.
Właściwie to niejako zmobilizowała mnie mama, która chciała skorzystać z wolnej niedzieli i przywieźć sobie kępę przebiśniegów do posadzenia na działce. Ale po jej pierwszej tego roku jeździe z obu kół zupełnie zeszło powietrze. Kompletnie się nie znając zaczęłam od najprostszej rzeczy - wentyl. Wyjęłam jeden, potem drugi i wyglądało na to, że rzeczywiście nadają się tylko do reanimacji. Po wymianie pojawiło się "pod górkę" - okazało się, że kompresorem kół nie napompuję, bo nie ma odpowiedniej końcówki. Więc niestety mięśniom ramion zafundowałam solidny trening siłowy, czyli pompowanie rozklekotaną pompką ręczną od składaka...
Jak już się rozgrzałam i okazało się, że powietrze z kół nie schodzi, to stwierdziłam, że skoro nie mam co robić i nic mi się nie chce, to przynajmniej zabiorę się z mamą. Do nas dołączyła jeszcze ciotka, więc na starcie wiadomo było, że wycieczka będzie babsko-wlokąca :))
DDR-kiem do Żarowa, Lubowo, Rogowo, Poczernin. Gdzieś między Rogowem a Poczerninem za plecami usłyszałam dialog:
Ciotka: Ty, a co ona tak zasuwa?
Mama: A niech pędzi jak chce, my sobie pojedziemy swoim tempem.
Ciotka: Masz rację, to już nie te lata...
Zaskoczona od razu zerknęłam na licznik i zaniemówiłam... 12,5 km/h, a reszta peletonu sto metrów za mną, poczułam się jak "koks" ;))) Ale dla obu pań to dopiero druga wycieczka tego roku, więc może się jeszcze rozkręcą? Przy okazji przyznam poniekąd rację tym, którzy nie lubią za bardzo "spowalniaczy" - za szybko niekoniecznie dobrze, ale za wolno jeszcze bardziej męcząco...
W Poczerninie około półtoragodzinna przerwa. Kupiłam w miejscowym sklepiku batoniki, miałam też ze sobą termos z gorącą herbatką, więc panie były rade, bo same pojechały kompletnie nieprzygotowane ;)
Przy okazji zabrałam stamtąd siodełko od starej kozy. Na tym siodełku dziadek kilkadziesiąt lat temu jeździł na trasie Poczernin-Szczecin, więc jak sądzę na dłuższe dystanse może być całkiem dobre. Kilka lat przeleżało na strychu, więc jego stan obecny pozostawia wiele do życzenia. Jedna sprężyna jest pęknięta, pewnie z ekstrakcją starej, a założeniem nowej trochę roboty będzie. Ponadto co się da to wymienię, a co nie, to przynajmniej rozkręcę i odrdzewię. Zobaczymy co z tego zabytku wyjdzie w efekcie końcowym :)

W drodze powrotnej, która przebiegała dokładnie tą samą trasą, mocno się starałam jechać obok pań i pogawędzić trochę, ale było bardzo ciężko utrzymać ich prędkość, a każde przyspieszenie do 12 km/h kończyło się tym, że znowu zostawały w tyle. Ot takie z nas dziś niedzielne rowerzystki były :))
Wyjeżdżając licznik wskazywał 15 stopni C., z powrotem już tylko 7. W Lubowie zaczęło kropić i tak sobie kropiło niemrawo aż do Stargardu. A teraz grzmi i błyska się wiosennie :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Właściwie to niejako zmobilizowała mnie mama, która chciała skorzystać z wolnej niedzieli i przywieźć sobie kępę przebiśniegów do posadzenia na działce. Ale po jej pierwszej tego roku jeździe z obu kół zupełnie zeszło powietrze. Kompletnie się nie znając zaczęłam od najprostszej rzeczy - wentyl. Wyjęłam jeden, potem drugi i wyglądało na to, że rzeczywiście nadają się tylko do reanimacji. Po wymianie pojawiło się "pod górkę" - okazało się, że kompresorem kół nie napompuję, bo nie ma odpowiedniej końcówki. Więc niestety mięśniom ramion zafundowałam solidny trening siłowy, czyli pompowanie rozklekotaną pompką ręczną od składaka...
Jak już się rozgrzałam i okazało się, że powietrze z kół nie schodzi, to stwierdziłam, że skoro nie mam co robić i nic mi się nie chce, to przynajmniej zabiorę się z mamą. Do nas dołączyła jeszcze ciotka, więc na starcie wiadomo było, że wycieczka będzie babsko-wlokąca :))
DDR-kiem do Żarowa, Lubowo, Rogowo, Poczernin. Gdzieś między Rogowem a Poczerninem za plecami usłyszałam dialog:
Ciotka: Ty, a co ona tak zasuwa?
Mama: A niech pędzi jak chce, my sobie pojedziemy swoim tempem.
Ciotka: Masz rację, to już nie te lata...
Zaskoczona od razu zerknęłam na licznik i zaniemówiłam... 12,5 km/h, a reszta peletonu sto metrów za mną, poczułam się jak "koks" ;))) Ale dla obu pań to dopiero druga wycieczka tego roku, więc może się jeszcze rozkręcą? Przy okazji przyznam poniekąd rację tym, którzy nie lubią za bardzo "spowalniaczy" - za szybko niekoniecznie dobrze, ale za wolno jeszcze bardziej męcząco...
W Poczerninie około półtoragodzinna przerwa. Kupiłam w miejscowym sklepiku batoniki, miałam też ze sobą termos z gorącą herbatką, więc panie były rade, bo same pojechały kompletnie nieprzygotowane ;)
Przy okazji zabrałam stamtąd siodełko od starej kozy. Na tym siodełku dziadek kilkadziesiąt lat temu jeździł na trasie Poczernin-Szczecin, więc jak sądzę na dłuższe dystanse może być całkiem dobre. Kilka lat przeleżało na strychu, więc jego stan obecny pozostawia wiele do życzenia. Jedna sprężyna jest pęknięta, pewnie z ekstrakcją starej, a założeniem nowej trochę roboty będzie. Ponadto co się da to wymienię, a co nie, to przynajmniej rozkręcę i odrdzewię. Zobaczymy co z tego zabytku wyjdzie w efekcie końcowym :)

W drodze powrotnej, która przebiegała dokładnie tą samą trasą, mocno się starałam jechać obok pań i pogawędzić trochę, ale było bardzo ciężko utrzymać ich prędkość, a każde przyspieszenie do 12 km/h kończyło się tym, że znowu zostawały w tyle. Ot takie z nas dziś niedzielne rowerzystki były :))
Wyjeżdżając licznik wskazywał 15 stopni C., z powrotem już tylko 7. W Lubowie zaczęło kropić i tak sobie kropiło niemrawo aż do Stargardu. A teraz grzmi i błyska się wiosennie :)
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
26.87 km (0.00 km teren), czas: 02:13 h, avg:12.12 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
No to teraz rozumiesz co niektórych organizatorów wycieczek którzy dostają drżenia rąk na wieść że chcę jechać na ich wycieczkę.
I gratulacje dla Ciebie jako propagatorki rowerów w rodzinie.
Co do siodełka to jak poszła sprężyna to może być kłopot.
Nie ma co reanimować jak się nie uda wymienić sprężyny. siwobrody - 19:28 niedziela, 18 marca 2012 | linkuj
Komentuj
I gratulacje dla Ciebie jako propagatorki rowerów w rodzinie.
Co do siodełka to jak poszła sprężyna to może być kłopot.
Nie ma co reanimować jak się nie uda wymienić sprężyny. siwobrody - 19:28 niedziela, 18 marca 2012 | linkuj