Dodaj wpisProfilWyloguj
kiwi rower
avatar Kiwi
ze Stargardu Szczecińskiego

Informacje



Małgorzata Tokarz

Utwórz swoją wizytówkę






baton rowerowy bikestats.pl

Ich poczynania śledzę

Garaż

Szukaj

W tym roku

Wykres roczny blog rowerowy kiwi1000.bikestats.pl

Było-minęło

Sznurki




PustaMiska - akcja charytatywna

jezioro Kiełbicze

Niedziela, 7 lipca 2013 | dodano: 08.07.2013Kategoria wyjazdowo
W tym roku omijam jakoś rower szerokim łukiem, albo to on mnie :) Pewnie dlatego, że samotne wycieczki i to po okolicy, którą już trochę znam przestały mnie cieszyć. Dalej się też raczej nie zapuszczę, bo nie dam rady potem wrócić ;) No więc nie jeżdżę, co znowu sprawia, że mi się jeździć powoli zaczyna chcieć :)

Złożyło się tak, że z paczką znajomych wylądowałam nad urokliwym jeziorkiem, w całkiem przyjemnym ośrodku wypoczynkowym. Wprawdzie był to wypad tylko na weekend, ale ośrodek schowany jest w lesie, więc trzeba sobie jakoś ten czas na miejscu zorganizować, bo jako taka cywilizacja jest daleko i nawet o zasięg telefonu tam ciężko. Pogoda była super, więc większość czasu upłynęła mi tak:

Na jeziorku © kiwi1000


Jeziorko wieczorem © kiwi1000


Ale należę w końcu do tych, którzy uwielbiają zwiedzać, poznawać nowe miejsca gdy tylko jest ku temu okazja. A poza tym już pierwszego dnia jak wypożyczałam sprzęt wodny, zauważyłam, że w niepozornej szopie stoi 8 czy 9 rowerów, różnej maści :) Później dowiedziałam się, że można je wypożyczyć na godziny i tak oto zaczęłam moim towarzyszom marudzić i marudzić, aż w niedzielę udało mi się namówić 2 z pozostałych 5 osób na małą przejażdżkę po okolicy. Towarzystwo woli się "alkoholizować", więc to, że aż dwie osoby chciały mi towarzyszyć uznałam za sukces! Z góry wiedziałam, że mamy do dyspozycji jedynie 60 minut, bo ograniczały nas godziny posiłków (które były super, więc nikt nie chciałby ich przegapić ;)) i pakowanie się oraz wyjazd do domku.

No więc najpierw stoczyliśmy długą walkę z właścicielem ośrodka, a potem razem z nim z samymi rowerami, bo okazało się, że z całej stajni ciężko znaleźć trzy sprawne, a nawet nie tyle sprawne, co takie które "wytrzymają godzinę w terenie i się nie rozpadną" :) I tu wyjdzie ze mnie pewnie daleko posunięta naiwność, bo na mój rozum to ktoś kto ma ośrodek, a w ofercie wypożyczanie rowerów, to powinien mieć chyba te rowery kompletnie przygotowane przed sezonem, gotowe na życzenie klienta, który nie chce się nudzić w drink barze, tylko chce pooglądać okolicę? Moja wyobraźnia jest jednak za mała, a naiwność za duża, bo mi się w głowie nie mieści, żeby rowery stały w tak opłakanym stanie, w jakim stały i to prawie w połowie sezonu.

Jeden został wybrany szybko - był w miarę ok. Drugi był niby prywatnym sprzętem właściciela, miał nawet licznik (niedziałający oczywiście, ale miał) i miał teleskopowe zawieszenie, czyli full wypas i coś o czym marzyłam jak byłam młodsza, żeby się takim rowerkiem przejechać :) No więc złapałam za kierownicę i postanowiłam nie wypuszczać z rąk :D Trzeci rower to już było gorączkowe przebieranie z pozostałych. Nie miał kawałka siodełka (jak się później okazało boleśnie wpijał się w... :)) oraz nie miał jednego pedału, ale nadawał się do jazdy. Właściciel wyprowadził ten rower oraz jakiś inny, który zabrał na warsztat i wykręcił z niego brakujący pedał :)) No to teraz mieliśmy już wszystkie trzy sztuki. Siodełka zostały przetarte, o regulacji tychże nie było mowy, bo groziło to rozpadnięciem się natychmiastowym, więc machnęliśmy ręką, że jakoś godzinę wytrzymamy, najwyżej się trochę powykręcany jak będzie niewygodnie ;)

Ruszyliśmy w celu jechania bez celu :) Z trzech możliwych dróg skreśliliśmy od razu jedną, która wysypana była kamieniami i tłuczenie się nią samochodem przez kilka kilometrów było udręką, więc rowerem nie było sensu. Pojechaliśmy przez las, cieplutko, lekki wiaterek, który chłodził tak jak powinien, a nie przeszkadzał w jeździe. Po kilkudziesięciu metrach, okazało się, że ostatni rower nie tylko miał wybrakowany pedał - on miał oba pedały wygięte, że pedałując niemiłosiernie krzywiły się kolana do środka, a właściwie nie wiem nawet jak to opisać, ale było cholernie niewygodnie i nieswojo. A skąd wiem? Bo osoba która nim jechała, stwierdziła, że męczy się za bardzo i chyba wróci. Więc zaproponowałam zamianę dla dobra sprawy i tak pożegnałam się z moimi teleskopami raz na zawsze :))

Faktycznie, jazda tym cudem była udręką, ale po kilkuset metrach zaczęłam się przyzwyczajać i przestałam zwracać na to uwagę. Za to nieszczęsne wybrakowane siodełko.... ;)
Wyjechaliśmy z lasu na ulicę, która rozbroiła mnie tym, że była wąska, wiejska, ale niemal zupełnie pozbawiona dziur, co było dziwne, bo przecież na około mnóstwo pól i ciężki sprzęt rolniczy musiał tamtędy jeździć.

No i tak sobie jedziemy beztrosko, więc mówię "poczekajcie, wrócę tylko zrobić fotkę",

Droga do ośrodka © kiwi1000


po czym zawracam i zza pleców słyszę bęc. Odwracam się i widzę, że osoba jadąca na teleskopach leży jak długa, rozciągnięta w poprzek drogi, pod rowerem. I okazało się, że wina jest właściwie moja, bo przekazując rower podczas zamiany powiedziałam "hamuj lewym, bo prawy właściwie nie działa", tyle co zdążyłam przetestować, tylko nie wzięłam pod uwagę, że ktoś kto nie zna sprzętu na którym jedzie będzie od razu wciskał hamulec bez opamiętania do końca! :D Na szczęście poza krwiakami i pozdzieraną skórą rąk i nóg nic się nie stało i pojechaliśmy dalej, ale wolniej niż mieliśmy w planie i oczywiście wycieczka jeszcze się skróciła...

Hamulce we wszystkich rowerach były niewyregulowane, to w ogóle osobny temat. Musiałam na każdej górce uważać i przyhamowywać, bo gdybym się tak rozpędziła, to nie wiem czy nie wylądowałabym na jakimś zakręcie w krzakach. Nie wspomnę (albo wspomnę) o tym, że wypadałoby też dopompować koła, ale właściciel był specem od rowerów i orzekł, że "bez przesady nie trzeba" i wszyscy jechaliśmy na flaczkach :)

Ale to techniczna strona wycieczki, a praktyczna była taka, że było super malowniczo, wesoło, milutko i mogłabym tak jechać w nieskończoność :) Zapomniałam o siodełku, zapomniałam o hamulcach i w ogóle o wszystkim. Rozglądałam się tylko na boki i słuchałam odgłosów przyrody, a nawet nie bardzo gadać mi się chciało. Chyba naprawdę brakowało mi tego. Tym bardziej, że dla mnie takie trasy, takie dróżki i okolice są pod każdym względem idealne do jeżdżenia. Miasto i ścieżki rowerowe są męczące i owszem też ciekawe, ale tylko do pozwiedzania. Natomiast jak sobie pojeździć, to tak:

Gdzieś w polu :D © kiwi1000

Wyszło tak, że trafiliśmy do Żelechowa, całkiem sporej wsi. Co można zobaczyć we wsi? Wbrew pozorom nie kury i kaczki, bo te coraz trudniej znaleźć ;) Oczywiście jak jest, to kościół ;) Mimo niedzieli był zamknięty, więc tylko go obfociłam z zewnątrz i obeszłam przyległości.

Kościół w Żelechowie © kiwi1000


W Żelechowie © kiwi1000


Dzwonnica © kiwi1000


Żelechowo © kiwi1000


Podczas gdy pozostała dwójka rozmawiała z miejscową panią i zbierała informacje o alternatywnej trasie powrotu, ja zrobiłam zdjęcie rumaków i włączyłam w końcu sports trackera (gdzie moja głowa?), tak że pierwszą część trasy musiałabym dorysować gdzie indziej ;)

Nasze rowerki © kiwi1000


A dalej to już tylko powrót, tak samo przyjemna jazda jak wcześniej i nawet małe pagórki nie robiły na mnie wrażenia. Pilnowaliśmy czasu, by szef nie dowalił nam kosztów rozpoczętej drugiej godziny, bo taki sprzęt to w sumie w cenie noclegu powinien być ;)

mapka w ST

Jeszcze muszę napisać, że choć dystansik jest mizerny, to ze dwa razy tyle zapewne zrobiłam przez weekend na rowerze wodnym, tylko oczywiście nie zamierzam tu niczego w statystykach zafałszowywać, ale jakby nie było w nogach opłynięcie jeziorka wszerz i wzdłuż trochę było czuć :)

No i chyba narobiłam sobie w końcu ochoty, bo marzy mi się jakaś większa wycieczka tego lata, np. z Pilchowa do zoo w Ueckermunde (czy Ty to Siwobrody czytasz? :p) Rower: Dane wycieczki: 7.10 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

K o m e n t a r z e
Świetna relacja. Rowery przypominają mi trochę wiejskie kundle. Nie wiem.. takie skojarzenie. Bardzo pozytywne fluidy z ekranu płyną jak się czyta twoją relację.
davidbaluch
- 16:53 piątek, 4 kwietnia 2014 | linkuj
Nie będę nabijał komentarzy wiec nic nie napiszę.
Ale bajka, Kiwi znalazła czas i .............rower.
siwobrody
- 00:35 wtorek, 16 lipca 2013 | linkuj
michuss, wiem, sama z tego w zeszłym roku korzystałam :) ale zobaczyć a zajrzeć i zostawić komentarz to już wymaga chęci i z tego powodu mi miło :p
kiwi1000
- 11:53 wtorek, 9 lipca 2013 | linkuj
W zakładce "wycieczki" wyświetlają się wpisy wszystkich znajomych. Ot i wszystko. :)
michuss
- 10:44 wtorek, 9 lipca 2013 | linkuj
a ja w szoku jestem, że ktoś tu w ogóle zajrzał :) pozdrawiam zatem wszystkich serdecznie :))
kiwi1000
- 10:21 wtorek, 9 lipca 2013 | linkuj
Bardzo fajna relacja. Pozdrawiam! :)
michuss
- 08:12 wtorek, 9 lipca 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kuibe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]