- Kategorie:
- >50 km.3
- bieg.1
- bojowo.5
- ja i natura.19
- po mieście.49
- po okolicy.38
- wyjazdowo.4
- z M..8
Wpisy archiwalne w kategorii
po okolicy
Dystans całkowity: | 1058.74 km (w terenie 87.77 km; 8.29%) |
Czas w ruchu: | 52:54 |
Średnia prędkość: | 13.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 36.30 km/h |
Suma kalorii: | 1630 kcal |
Liczba aktywności: | 38 |
Średnio na aktywność: | 27.86 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
na wieś
Niedziela, 6 kwietnia 2014 | dodano: 06.04.2014Kategoria po okolicy
W taką pogodę grzechem byłoby siedzieć w domku przed TV, więc tak wcisnęłam między różne niedzielne plany malutką przejażdżkę. Również dlatego, żeby sprawdzić gdzie co klekocze, jak spisują się hamulce i co wymaga regulacji. No i już wszystko wiem, trochę roboty niestety będzie :)
trasa: Stargard - Poczernin - Stargard (z przerwą na lody w Rogowie :))))
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
24.40 km (3.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
krótko
Piątek, 4 kwietnia 2014 | dodano: 04.04.2014Kategoria po okolicy
Jakoś nie bardzo mi się chciało gdziekolwiek ruszać, ale zostałam dosłownie zmuszona przez koleżankę, która sobie w końcu rower kupiła i chciała go przetestować w warunkach pozamiejskich :) Nie chciało się tym bardziej, że to pierwszy wyjazd od zeszłej jesieni i trzeba było najpierw koła napompować i ogólnie wehikuł troszkę odkurzyć i doprowadzić do stanu używalności... Ale i tak by mnie to czekało na najbliższą masę, więc może i dobrze, że porządki mam już za sobą :)
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
11.56 km (3.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
poszukiwania
Niedziela, 27 października 2013 | dodano: 27.10.2013Kategoria po okolicy
A do znalezienia miałam dwa miejsca-pomniki.
No bo tak... Po sukcesie zeszłoniedzielnej wycieczki z Policami, moje dwie towarzyszki zgadały się rano i rzuciły hasło "to gdzie Gosia dziś jedziemy?". Aż się zdziwiłam, że całe lato była cisza, a teraz nagle im się jeździć zachciewa... Ale że się wypogodziło i słoneczko grzało jak latem, to wymyśliłam skromną trasę (z uwagi na możliwości towarzyszek nie mogłam się za bardzo rozbestwić z kilometrami) na poszukiwanie pomnika w Rogowie, a później przez Klępino do szosy na Maszewo, żeby zobaczyć na rozdrożu krzyż, o którym mówili ludzie tydzień temu, a do którego nie udało się wtedy dotrzeć.
I poszukiwania okazały się owocne, ale tylko połowicznie, bo w Rogowie nie znalazłam wszystkiego co chciałam. Ale będzie w sumie okazja do dalszych wyjazdów...


To chyba kanie?
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
No bo tak... Po sukcesie zeszłoniedzielnej wycieczki z Policami, moje dwie towarzyszki zgadały się rano i rzuciły hasło "to gdzie Gosia dziś jedziemy?". Aż się zdziwiłam, że całe lato była cisza, a teraz nagle im się jeździć zachciewa... Ale że się wypogodziło i słoneczko grzało jak latem, to wymyśliłam skromną trasę (z uwagi na możliwości towarzyszek nie mogłam się za bardzo rozbestwić z kilometrami) na poszukiwanie pomnika w Rogowie, a później przez Klępino do szosy na Maszewo, żeby zobaczyć na rozdrożu krzyż, o którym mówili ludzie tydzień temu, a do którego nie udało się wtedy dotrzeć.
I poszukiwania okazały się owocne, ale tylko połowicznie, bo w Rogowie nie znalazłam wszystkiego co chciałam. Ale będzie w sumie okazja do dalszych wyjazdów...

Pomnik w Rogowie© kiwi1000

Krzyż pokutny© kiwi1000
To chyba kanie?

Grzybki© kiwi1000
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
22.15 km (2.50 km teren), czas: 02:00 h, avg:11.07 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
mały bonus
Sobota, 20 lipca 2013 | dodano: 20.07.2013Kategoria ja i natura, po mieście, po okolicy
Po krótkim odpoczynku podjechałam jeszcze na działkę, właściwie w jakimś celu (bo bez celu to już mi się chyba dziś nie chce ;)) - dokonać handlu wymiennego. Wymieniłam słoik wiśni w spirytusie oraz dwie butelki nalewki aroniowo-wiśniowej na... główkę sałaty i pęczek rukoli. Interes życia nie? ;)
A ponieważ omijanie samochodów i uważanie na to by mnie nie rozjechali jest troszkę męczące, to stwierdziłam, że skoro poznałam niedawno drogę przez Klępino, to tak też sobie wrócę do domku. Na pewno wyszło kawałek dalej, ale o ile przyjemniej!
mapka
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A ponieważ omijanie samochodów i uważanie na to by mnie nie rozjechali jest troszkę męczące, to stwierdziłam, że skoro poznałam niedawno drogę przez Klępino, to tak też sobie wrócę do domku. Na pewno wyszło kawałek dalej, ale o ile przyjemniej!
mapka
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
10.40 km (0.00 km teren), czas: 00:49 h, avg:12.73 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
do lasu, czyli tam i z powrotem
Sobota, 20 lipca 2013 | dodano: 20.07.2013Kategoria ja i natura, po okolicy
Tytuł nawiązuje do Hobbita, bo to moja najdłuższa tegoroczna wyprawa. Oczywiście jak na razie, bo nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa!
Ze dwa tygodnie już (albo i dłużej - pamięć bywa zawodna) jak nie byłam w lesie na kurkach. Więc postanowiłam sprawdzić, czy ten wysyp już się skończył, czy wręcz przeciwnie. Trochę kiepski dzień na grzyby, bo uczono mnie, że w soboty to raczej wszyscy pracujący się do lasów zjeżdżają i jeśli już grzyby zbierać, to skoro świt. Ale kto by mnie o świcie z łóżka wygonił?
Zatem nie tyle grzybobranie, co wycieczka rekreacyjna miała być, a że niebo niebieściutkie i prawie czyściutkie, to się wybrałam. Trasa standardowa (zresztą na mapce wszystko stoi jak byk). Między Lubowem i Rogowem zrobiłam sobie mały przystanek na podziwianie nisko (bardzo bardzo nisko) przelatujących samolotów. Tak naprawdę miałam wrażenie, że jak wyciągnę rękę to któregoś dotknę! Niesamowity widok, tym bardziej, że chyba trafiłam na jakiś szczyt komunikacyjny o tej godzinie.
Jak dojechałam do lasu to szybko się okazało, że ściółka sucha jak pieprz i tak naprawdę lepiej bym na tej wycieczce wyszła gdybym pozbierała wszystkie kapsle i puszki i odwiozła do skupu. Bo kurek nazbierałam aż... TRZY. No ale dla mnie spacery po lesie nigdy nie były czasem straconym.
Drogę powrotną zmodyfikowałam trochę, by ominąć polne piachy, po których mimo szerokich opon jechało mi się bardzo ciężko. Wyjechałam sobie za to najkrótszą drogą na "autostradę", co było mi nawet po drodze, bo chciałam zahaczyć o cmentarz w Poczerninie i podlać posadzone tam kwiatki, bo przecież słoneczko ostatnio praży mocno. Jak już się z tym uporałam, to postanowiłam sprawdzić czy w pobliskim sadzie dojrzały już papierówki, bo choć nie przepadam za jabłkami, to te papierówki od dziecka robią na mnie wrażenie (pewnie dlatego, że cudze ;))
Droga powrotna zleciała jakoś nawet szybko, mimo rosnącego upału, skręciłam sobie tylko za Lubowem w las, żeby się ścieżką z Żarowa już nie ciągnąć, bo jednak przez pola o wiele przyjemniej, choć dużo wolniej.
Tak się zastanawiam nad czasem, który sobie sczytałam ze Sports Trackera i chyba jednak muszę klikać od czasu do czasu w funkcję przerwy, bo chociaż zupełnie nie dbam o czasy i tempo, to jak tak popatrzę na wynik 11 km/h, to nawet mnie troszkę denerwuje :) A przerw dziś miałam sporo.
No i w ogóle coś mi przerzutki wariują, łańcuch grzechocze i kierownica się skrzywiła - normalnie rower-gruchot :D
mapka
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ze dwa tygodnie już (albo i dłużej - pamięć bywa zawodna) jak nie byłam w lesie na kurkach. Więc postanowiłam sprawdzić, czy ten wysyp już się skończył, czy wręcz przeciwnie. Trochę kiepski dzień na grzyby, bo uczono mnie, że w soboty to raczej wszyscy pracujący się do lasów zjeżdżają i jeśli już grzyby zbierać, to skoro świt. Ale kto by mnie o świcie z łóżka wygonił?
Zatem nie tyle grzybobranie, co wycieczka rekreacyjna miała być, a że niebo niebieściutkie i prawie czyściutkie, to się wybrałam. Trasa standardowa (zresztą na mapce wszystko stoi jak byk). Między Lubowem i Rogowem zrobiłam sobie mały przystanek na podziwianie nisko (bardzo bardzo nisko) przelatujących samolotów. Tak naprawdę miałam wrażenie, że jak wyciągnę rękę to któregoś dotknę! Niesamowity widok, tym bardziej, że chyba trafiłam na jakiś szczyt komunikacyjny o tej godzinie.
Jak dojechałam do lasu to szybko się okazało, że ściółka sucha jak pieprz i tak naprawdę lepiej bym na tej wycieczce wyszła gdybym pozbierała wszystkie kapsle i puszki i odwiozła do skupu. Bo kurek nazbierałam aż... TRZY. No ale dla mnie spacery po lesie nigdy nie były czasem straconym.
Drogę powrotną zmodyfikowałam trochę, by ominąć polne piachy, po których mimo szerokich opon jechało mi się bardzo ciężko. Wyjechałam sobie za to najkrótszą drogą na "autostradę", co było mi nawet po drodze, bo chciałam zahaczyć o cmentarz w Poczerninie i podlać posadzone tam kwiatki, bo przecież słoneczko ostatnio praży mocno. Jak już się z tym uporałam, to postanowiłam sprawdzić czy w pobliskim sadzie dojrzały już papierówki, bo choć nie przepadam za jabłkami, to te papierówki od dziecka robią na mnie wrażenie (pewnie dlatego, że cudze ;))
Droga powrotna zleciała jakoś nawet szybko, mimo rosnącego upału, skręciłam sobie tylko za Lubowem w las, żeby się ścieżką z Żarowa już nie ciągnąć, bo jednak przez pola o wiele przyjemniej, choć dużo wolniej.
Tak się zastanawiam nad czasem, który sobie sczytałam ze Sports Trackera i chyba jednak muszę klikać od czasu do czasu w funkcję przerwy, bo chociaż zupełnie nie dbam o czasy i tempo, to jak tak popatrzę na wynik 11 km/h, to nawet mnie troszkę denerwuje :) A przerw dziś miałam sporo.
No i w ogóle coś mi przerzutki wariują, łańcuch grzechocze i kierownica się skrzywiła - normalnie rower-gruchot :D
mapka
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
31.10 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Klępino pieszo
Piątek, 12 lipca 2013 | dodano: 12.07.2013Kategoria po okolicy
Miał być wyjazd rowerem. Już nawet dopompowałam sobie powietrze w oponach, założyłam rękawiczki i miałam wyprowadzać rowerek, kiedy dostałam eska, że rower towarzyszki ktoś z rodziny sobie najwyraźniej wypożyczył i nie wiadomo kiedy zwróci. No to albo wracamy do domów, albo robimy coś "zamiast". I wyszła z tego pętelka spacerowa przez Klępino oraz kilka sklepów już po powrocie do miasta ;) Łażenie po sklepach zmęczyło mnie bardziej niż cała trasa...
A rower dalej stoi i za każdym razem jak na niego patrzę, to mam wrażenie, że wolałby jednak zostać przewietrzony ;)
mapka
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A rower dalej stoi i za każdym razem jak na niego patrzę, to mam wrażenie, że wolałby jednak zostać przewietrzony ;)
mapka
Rower:
Dane wycieczki:
7.98 km (0.00 km teren), czas: 02:08 h, avg:16:02 km/h,
prędkość maks: km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
"Na grzyby, w aromatów pełen las"
Środa, 4 lipca 2012 | dodano: 04.07.2012Kategoria ja i natura, po okolicy
Wczoraj usłyszałam, że na rynku pojawiły się kurki (znaczy fachowo to Pieprznik jadalny ;)). Grzybobranie, to takie zajęcie, do którego mnie zachęcać w żaden sposób nie trzeba, więc raniutko wyruszyłam w las. Pojechałam aż pod Sowno, bo tam się nie zgubię i mam swoje tajemne miejsca ;) Trasa standardowa - Żarowo, Lubowo, Rogowo, Poczernin, meta w lesie.

Z obserwacji wynika, że trafiłam chyba na sam początek pojawiania się kurek w tym miejscu, więc za kilka dni wybiorę się pozbierać młode, które tam dziś pozostawiłam do podrośnięcia. Ale szału nie ma, bo w lesie mimo ostatnich deszczy jeszcze sucho, że aż skrzypi. Wycieczka może wyda się niektórym króciutka, ale za to zrobiłam na pieszo ładnych kilka kilometrów. I nie wiem jak to jest, ale wcale mnie to łażenie w kółko - nieraz kilka razy po tym samym fragmencie lasu - nie męczy? :) A co więcej zaaferowana kurkami nie zauważyłam nawet momentu, w którym coś użarło mnie w palca - uświadomiłam to sobie dopiero kiedy tenże podwoił swoje rozmiary poprzeczne :D

Natomiast było coś, czego szukać nie musiałam. Komary - to one znajdowały mnie. I to migiem. Zupełnie zbagatelizowałam zagrożenie i nie popsikałam się niczym, co teoretycznie według producentów powinno komary odstraszać. A raczej popsikałam się czymś, ale nie był to środek na komary i jeśli owe mają dobry gust, to wręcz może zostały dodatkowo zwabione ;)



Rano było pochmurno, teraz widzę, że znowu się chmurzy, ale przez większość wycieczki - a szczególnie w drodze powrotnej - miałam piękne i ciepłe słoneczko nad głową. Przy okazji zrobiłam sobie test moich nowiutkich rękawiczek z Lidla - rękawiczki jak rękawiczki i specjalnej różnicy nie widzę między żelem, a moimi starymi (czternastoletnimi :D) rękawiczkami z gąbką, która w większości po latach spłaszczyła się do grubości kartki papieru. No ale jest nowy gadżet? Jest :)
Na deser po relacji... obiad :D

A i jeszcze gdyby się ktoś zastanawiał czemu znowu pokonuję tę samą trasę, to... Tego co dobre nie ma sensu zmieniać, prawda? :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)

Między Rogowem a Poczerninem.© kiwi1000
Z obserwacji wynika, że trafiłam chyba na sam początek pojawiania się kurek w tym miejscu, więc za kilka dni wybiorę się pozbierać młode, które tam dziś pozostawiłam do podrośnięcia. Ale szału nie ma, bo w lesie mimo ostatnich deszczy jeszcze sucho, że aż skrzypi. Wycieczka może wyda się niektórym króciutka, ale za to zrobiłam na pieszo ładnych kilka kilometrów. I nie wiem jak to jest, ale wcale mnie to łażenie w kółko - nieraz kilka razy po tym samym fragmencie lasu - nie męczy? :) A co więcej zaaferowana kurkami nie zauważyłam nawet momentu, w którym coś użarło mnie w palca - uświadomiłam to sobie dopiero kiedy tenże podwoił swoje rozmiary poprzeczne :D

O kurka :D© kiwi1000
Natomiast było coś, czego szukać nie musiałam. Komary - to one znajdowały mnie. I to migiem. Zupełnie zbagatelizowałam zagrożenie i nie popsikałam się niczym, co teoretycznie według producentów powinno komary odstraszać. A raczej popsikałam się czymś, ale nie był to środek na komary i jeśli owe mają dobry gust, to wręcz może zostały dodatkowo zwabione ;)

Gdzieś w lesie...© kiwi1000

Też w lesie...© kiwi1000

I jeszcze trochę przyrody...© kiwi1000
Rano było pochmurno, teraz widzę, że znowu się chmurzy, ale przez większość wycieczki - a szczególnie w drodze powrotnej - miałam piękne i ciepłe słoneczko nad głową. Przy okazji zrobiłam sobie test moich nowiutkich rękawiczek z Lidla - rękawiczki jak rękawiczki i specjalnej różnicy nie widzę między żelem, a moimi starymi (czternastoletnimi :D) rękawiczkami z gąbką, która w większości po latach spłaszczyła się do grubości kartki papieru. No ale jest nowy gadżet? Jest :)
Na deser po relacji... obiad :D

Kurki przerobione na coś smacznego :)© kiwi1000
A i jeszcze gdyby się ktoś zastanawiał czemu znowu pokonuję tę samą trasę, to... Tego co dobre nie ma sensu zmieniać, prawda? :)
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
26.80 km (4.32 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dwie w jednym
Niedziela, 17 czerwca 2012 | dodano: 17.06.2012Kategoria po okolicy
Drogi Czytelniku, jeśli nie chcesz się zagłębiać w szczegóły, to prawdopodobnie wystarczy Ci wyjaśnienie, że tytuł nie oznacza nic innego jak dwie najczęściej uczęszczane przeze mnie trasy, przejechane na raz. Jak ktoś czyta to co tu (nieregularnie) wypisuję, to może od razu zgadnie co to za trasy. Tym bardziej, że patrząc na dzisiejszy dystansik i pamiętając podstawy arytmetyki ze szkoły można sobie wszystko przeliczyć i zgadnąć w mig ;) Ale podpowiem, by nie nadwyrężać niczyjego myślenia w weekend: działka + Poczernin.
A pełniejszy opis dla zainteresowanych :)
Zacznę od tego, że po wczorajszych uroczystościach żałobnych ;), związanych z naszym ostatnim występem na Euro 2012, które przeciągnęły się do czwartej nad ranem, nie byłam za bardzo w stanie zasiąść za kółkiem, a w ostatniej chwili wyskoczył mi wyjazd w interesach do Poczernina. Za kółkiem nie, ale na dwóch kółkach już bardziej - nie oszukujmy się, prawdopodobieństwo kontroli policyjnej rowerzysty chyba jednak wciąż jest trochę mniejsze. Zwłaszcza, że kawałek jedzie się DDR, potem trasa wiedzie przez wioski, gdzie komendy nie uświadczysz ;)
No i tu druga sprawa. Nie dalej jak w czwartek Siwobrody zapytał czy w końcu uporałam się z nasmarowaniem skrzypiącego jak stara szafa łańcucha. Łańcuch dopomina się tego skutecznie podczas każdej wycieczki, skrzeczy coraz głośniej, ale ostatnio tak mało jeżdżę, że zupełnie o to nie dbam. Siwobrody rzekł "zrób to od razu, bo nigdy nie wiesz kiedy ktoś rzuci hasło do wyjazdu i wtedy rower będzie niegotowy". Odparłam więc, że do końca tygodnia nie mam kiedy sobie pojeździć i smarowanie może spokojnie poczekać. No i co? Plany planami, a wyszło jak zwykle ;) I chyba następnym razem cenne rady Siwobrodego wezmę do siebie bez gadki ;)
Łańcuch piszczał przez cały wyjazd (sprawdzając wytrzymałość na przegrzanie moich zwojów mózgowych), ale i tak było bardzo przyjemnie, choć dystansowo wciąż skromniutko. Pogoda śliczna, trasa spokojna, ruch w niedzielę znikomy (pewnie wszyscy wyemigrowali nad morze ;)) Do Żarowa DDR-kiem, Lubowo, Rogowo, Poczernin. W drugą stronę za Lubowem skręciłam przez pola do Stargardu. A że w międzyczasie zachciało mi się truskawek, to pojechałam po nie na działkę :)
Jedyna fotka z dziś machnięta z nudów w Poczerninie, w oczekiwaniu na drugą stronę interesów.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A pełniejszy opis dla zainteresowanych :)
Zacznę od tego, że po wczorajszych uroczystościach żałobnych ;), związanych z naszym ostatnim występem na Euro 2012, które przeciągnęły się do czwartej nad ranem, nie byłam za bardzo w stanie zasiąść za kółkiem, a w ostatniej chwili wyskoczył mi wyjazd w interesach do Poczernina. Za kółkiem nie, ale na dwóch kółkach już bardziej - nie oszukujmy się, prawdopodobieństwo kontroli policyjnej rowerzysty chyba jednak wciąż jest trochę mniejsze. Zwłaszcza, że kawałek jedzie się DDR, potem trasa wiedzie przez wioski, gdzie komendy nie uświadczysz ;)
No i tu druga sprawa. Nie dalej jak w czwartek Siwobrody zapytał czy w końcu uporałam się z nasmarowaniem skrzypiącego jak stara szafa łańcucha. Łańcuch dopomina się tego skutecznie podczas każdej wycieczki, skrzeczy coraz głośniej, ale ostatnio tak mało jeżdżę, że zupełnie o to nie dbam. Siwobrody rzekł "zrób to od razu, bo nigdy nie wiesz kiedy ktoś rzuci hasło do wyjazdu i wtedy rower będzie niegotowy". Odparłam więc, że do końca tygodnia nie mam kiedy sobie pojeździć i smarowanie może spokojnie poczekać. No i co? Plany planami, a wyszło jak zwykle ;) I chyba następnym razem cenne rady Siwobrodego wezmę do siebie bez gadki ;)
Łańcuch piszczał przez cały wyjazd (sprawdzając wytrzymałość na przegrzanie moich zwojów mózgowych), ale i tak było bardzo przyjemnie, choć dystansowo wciąż skromniutko. Pogoda śliczna, trasa spokojna, ruch w niedzielę znikomy (pewnie wszyscy wyemigrowali nad morze ;)) Do Żarowa DDR-kiem, Lubowo, Rogowo, Poczernin. W drugą stronę za Lubowem skręciłam przez pola do Stargardu. A że w międzyczasie zachciało mi się truskawek, to pojechałam po nie na działkę :)
Jedyna fotka z dziś machnięta z nudów w Poczerninie, w oczekiwaniu na drugą stronę interesów.

U celu - Poczernin :)© kiwi1000
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
32.29 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Maszewo
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano: 01.05.2012Kategoria po okolicy
W Maszewie jeszcze nigdy nie byłam. Więc miałam dziś okazję zaliczyć kolejną dziewiczą trasę i to dziewiczą (prawie, za wyjątkiem odcinka Małkocin - Stargard) w obie strony.
Ernir zauważył, że odkleił mi się czujnik od licznika, a ja pół drogi (nie sprawdzając oczywiście w czym rzecz) zastanawiałam się czy marketowa tandeta po prostu się czasem nie zepsuła. Więc statystyki niepełne, a odległość z mapki.
Nie chciało mi się zupełnie jechać, koszulka drażniła spieczone plecy, do tego strasznie bolały mnie ręce. Zmanipulował mnie jednak Krzyś - Siwobrody, na którego blogu relacja pewnie będzie obszerniejsza i w dodatku opatrzona fotkami. A żeby być zupełnie szczerą, to pojechałam tylko z jednego powodu, zupełnie prywatnego (tu sobie pomilczę).
I dlatego rozpisywać się nie będę. Dodam jeszcze tylko, że towarzystwo było bardzo fajne, trasa malownicza, a pogoda piękna. Czy można chcieć więcej?
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ernir zauważył, że odkleił mi się czujnik od licznika, a ja pół drogi (nie sprawdzając oczywiście w czym rzecz) zastanawiałam się czy marketowa tandeta po prostu się czasem nie zepsuła. Więc statystyki niepełne, a odległość z mapki.
Nie chciało mi się zupełnie jechać, koszulka drażniła spieczone plecy, do tego strasznie bolały mnie ręce. Zmanipulował mnie jednak Krzyś - Siwobrody, na którego blogu relacja pewnie będzie obszerniejsza i w dodatku opatrzona fotkami. A żeby być zupełnie szczerą, to pojechałam tylko z jednego powodu, zupełnie prywatnego (tu sobie pomilczę).
I dlatego rozpisywać się nie będę. Dodam jeszcze tylko, że towarzystwo było bardzo fajne, trasa malownicza, a pogoda piękna. Czy można chcieć więcej?
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
43.90 km (0.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:19.66 km/h,
prędkość maks: 36.30 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na rozkręcenie...
Czwartek, 19 kwietnia 2012 | dodano: 19.04.2012Kategoria ja i natura, po okolicy
Mała dygresja tytułem wstępu... Gdyby można było złość zamienić wprost na energię elektryczną, miałabym pokaźnej wielkości prywatną elektrownię, darmowe zasilanie komputera oraz innych (nie)zbędnych urządzeń, a w okolicy daty dostarczenia rachunku z energetyki nie dostawałabym drgawek. A tak na razie opanowałam z grubsza przekształcenie: wnerw --> energia mechaniczna. Noo, można by ostatecznie spróbować jakoś przez dynamo...
Skromna przejażdżka, dla przyjemności ruszenia się w nieznane okolice, by skorzystać z przepięknej i w końcu typowo wiosennej pogody. Miałam niecałe trzy godzinki przerwy między innymi pilnymi sprawami, to bez (większego) grymaszenia ruszyłam zwłoki. Ale jak zeszłam do piwnicy, to miałam ochotę zawrócić :D
Kolejny raz wyryłam ślad opon na DDR-ku do Żarowa, dalej Lubowo, prawie Rogowo i tuż przed wsią skręt w polną drogę, która według mapy miała mnie doprowadzić do Małkocina. Droga polna całkiem przyjemna... by była, gdyby nie fakt, że nawiało na nią piachu chyba z pustyni Gobi. Ten odcinek był ziszczeniem moich wyobrażeń o wzorcowym maratonie MTB - piach, koleiny, piach, dołki, piach, górki, piach, kamienie, piach, ...., PIACH. Amatorom jazdy rowerem wzdłuż brzegu Bałtyku serdecznie polecam!


Zmęczona grzęźnięciem i podprowadzaniem rowera co kilkanaście metrów zatrzymałam się na chwilę pod mijaną amboną.




A za kawałek był już pokaźny Małkocin ze swoimi kilkoma ciekawymi zabytkami. Przyznam, że w tej wiosce mnie jeszcze nie było i niniejszym błąd uznaję za częściowo naprawiony. Gdyby tak z innymi błędami łatwo było...






Za Małkocinem jechało się okropnie ciężko. Walka z wiatrem nigdy nie jest łatwa, a jak tenże wejdzie w komitywę z górkami, to stoję na przegranej pozycji. Wlekłam się do Klępina, potem było już całkiem znośnie.
Miałam też w końcu okazję przejechać mostem, którego na początku marca nie dane mi było przemierzyć z powodu niesforności Iny. Dziś po rozlewisku nie ma nawet śladu.


Cieplusieńko, fajnie, a mi się wciąż nie bardzo chce gdziekolwiek jeździć. Brak motywacji?
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Skromna przejażdżka, dla przyjemności ruszenia się w nieznane okolice, by skorzystać z przepięknej i w końcu typowo wiosennej pogody. Miałam niecałe trzy godzinki przerwy między innymi pilnymi sprawami, to bez (większego) grymaszenia ruszyłam zwłoki. Ale jak zeszłam do piwnicy, to miałam ochotę zawrócić :D
Kolejny raz wyryłam ślad opon na DDR-ku do Żarowa, dalej Lubowo, prawie Rogowo i tuż przed wsią skręt w polną drogę, która według mapy miała mnie doprowadzić do Małkocina. Droga polna całkiem przyjemna... by była, gdyby nie fakt, że nawiało na nią piachu chyba z pustyni Gobi. Ten odcinek był ziszczeniem moich wyobrażeń o wzorcowym maratonie MTB - piach, koleiny, piach, dołki, piach, górki, piach, kamienie, piach, ...., PIACH. Amatorom jazdy rowerem wzdłuż brzegu Bałtyku serdecznie polecam!

(Mocno) nieutwardzony szlak komunikacyjny Rogowo - Małkocin.© kiwi1000

Jedna z licznych przerw w trakcie zabawy w piaskownicy.© kiwi1000
Zmęczona grzęźnięciem i podprowadzaniem rowera co kilkanaście metrów zatrzymałam się na chwilę pod mijaną amboną.

Ambona...© kiwi1000

Ukradkiem zerkam na pozostawiony na dole środek transportu...© kiwi1000

Zielono-niebiesko - jedno z ładniejszych połączeń kolorów :)) Widok z ambony.© kiwi1000

W pełnej krasie i z fragmentami dywanu w okienkach oraz miliardem niedopałków na podłodze...© kiwi1000
A za kawałek był już pokaźny Małkocin ze swoimi kilkoma ciekawymi zabytkami. Przyznam, że w tej wiosce mnie jeszcze nie było i niniejszym błąd uznaję za częściowo naprawiony. Gdyby tak z innymi błędami łatwo było...

Rys historyczny wsi.© kiwi1000

W takim gołębniku mogłabym zamieszkać ;)© kiwi1000

Dwór ładnie utrzymany...© kiwi1000

Kościół filialny w Małkocinie, należący do parafii Poczernin (parafia pw. św. Michała Archanioła).© kiwi1000

Kościół - odsłona druga. Rower na tym ujęciu to czysty przypadek...© kiwi1000

Pomnik poświęcony żołnierzom niemieckim, poległym w okolicy, w czasie I wojny światowej.© kiwi1000
Za Małkocinem jechało się okropnie ciężko. Walka z wiatrem nigdy nie jest łatwa, a jak tenże wejdzie w komitywę z górkami, to stoję na przegranej pozycji. Wlekłam się do Klępina, potem było już całkiem znośnie.
Miałam też w końcu okazję przejechać mostem, którego na początku marca nie dane mi było przemierzyć z powodu niesforności Iny. Dziś po rozlewisku nie ma nawet śladu.

Ina ujarzmiona i nie wygląda na groźną.© kiwi1000

Most na "drodze wewnętrznej" (pewnie chodzi o "wewnątrz" aglomeracji Klępino - Stargard ;))© kiwi1000
Cieplusieńko, fajnie, a mi się wciąż nie bardzo chce gdziekolwiek jeździć. Brak motywacji?
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
20.21 km (3.00 km teren), czas: 01:18 h, avg:15.55 km/h,
prędkość maks: 33.80 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)