- Kategorie:
- >50 km.3
- bieg.1
- bojowo.5
- ja i natura.19
- po mieście.49
- po okolicy.38
- wyjazdowo.4
- z M..8
Wpisy archiwalne w kategorii
po mieście
Dystans całkowity: | 748.75 km (w terenie 42.00 km; 5.61%) |
Czas w ruchu: | 70:06 |
Średnia prędkość: | 8.18 km/h |
Maksymalna prędkość: | 33.20 km/h |
Suma kalorii: | 1630 kcal |
Liczba aktywności: | 49 |
Średnio na aktywność: | 15.28 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
Znowu działka :)
Wtorek, 19 czerwca 2012 | dodano: 19.06.2012Kategoria po mieście
Chronologicznie to było tak...
Raniutko (by być słowną wobec tego co odpisałam w odpowiedzi Siwobrodemu) ruszyłam do ojca z pytaniem o ostatnie znane mu położenie smaru do łańcucha.
- A po co ci? - rzekł ten.
- ??? ... by nasmarować łańcuch? - po chwili wymyśliłam równie błyskotliwą odpowiedź, co i ojca pytanie :D
No i w efekcie łańcuch dalej nie jest nasmarowany, bo później chłonęłam cierpliwie monolog, że i tak nie znajdę, że to trzeba smar rozgrzać, że trzeba łańcuch zdjąć, itepe itede, aż w końcu odechciało mi się smarowania łańcucha i chyba pomyślę nad prostszym rozwiązaniem niż próba dojścia do porozumienia z ojcem ;)
I ponieważ to ciągle nieuregulowana kwestia, to nie planowałam dziś wyciągania rowerka na światło dzienne. W ogóle nie planowałam ruszania się z domu. Ale tym razem hasło "działka" rzuciła matula. Nie zrobiło by to na mnie wrażenia, gdyby na pytanie o środek lokomocji nie rzuciła "rowerami". Ooo! W obliczu takich cudów z jej strony oczywiście nie zastanawiałam się długo, żeby jej zapał nagle nie osłabł ;)
Pojechałyśmy na działkę, na miejscu spotykając sąsiadów, którzy szykowali się do wyjazdu do znajomego na kawę. A ponieważ ów znajomy miał w ogródku kilka roślin, na które od dawna ostrzyłam sobie zęby, to stwierdziłam, że to doskonała okazja by też na tę kawę się wprosić :D Więc praktycznie od furtki w tył zwrot i pojechałyśmy (tu nadmienię, że matula wspomniała coś o zabraniu się z sąsiadami autem) na inne działki. Potem jeszcze należało podjechać z okazami na własną działkę, by to wszystko posadzić, no i wrócić do domku. O godzinie 21 było już dość zimno i przez te 3 kilometry z hakiem, które dzieliły mnie od domu, zamarzłam na kość :)
I tak sobie wyszedł nieplanowany mały rajdzik po mieście, wciąż z flagą oczywiście, ku rozbawieniu mieszkańców ;)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Raniutko (by być słowną wobec tego co odpisałam w odpowiedzi Siwobrodemu) ruszyłam do ojca z pytaniem o ostatnie znane mu położenie smaru do łańcucha.
- A po co ci? - rzekł ten.
- ??? ... by nasmarować łańcuch? - po chwili wymyśliłam równie błyskotliwą odpowiedź, co i ojca pytanie :D
No i w efekcie łańcuch dalej nie jest nasmarowany, bo później chłonęłam cierpliwie monolog, że i tak nie znajdę, że to trzeba smar rozgrzać, że trzeba łańcuch zdjąć, itepe itede, aż w końcu odechciało mi się smarowania łańcucha i chyba pomyślę nad prostszym rozwiązaniem niż próba dojścia do porozumienia z ojcem ;)
I ponieważ to ciągle nieuregulowana kwestia, to nie planowałam dziś wyciągania rowerka na światło dzienne. W ogóle nie planowałam ruszania się z domu. Ale tym razem hasło "działka" rzuciła matula. Nie zrobiło by to na mnie wrażenia, gdyby na pytanie o środek lokomocji nie rzuciła "rowerami". Ooo! W obliczu takich cudów z jej strony oczywiście nie zastanawiałam się długo, żeby jej zapał nagle nie osłabł ;)
Pojechałyśmy na działkę, na miejscu spotykając sąsiadów, którzy szykowali się do wyjazdu do znajomego na kawę. A ponieważ ów znajomy miał w ogródku kilka roślin, na które od dawna ostrzyłam sobie zęby, to stwierdziłam, że to doskonała okazja by też na tę kawę się wprosić :D Więc praktycznie od furtki w tył zwrot i pojechałyśmy (tu nadmienię, że matula wspomniała coś o zabraniu się z sąsiadami autem) na inne działki. Potem jeszcze należało podjechać z okazami na własną działkę, by to wszystko posadzić, no i wrócić do domku. O godzinie 21 było już dość zimno i przez te 3 kilometry z hakiem, które dzieliły mnie od domu, zamarzłam na kość :)
I tak sobie wyszedł nieplanowany mały rajdzik po mieście, wciąż z flagą oczywiście, ku rozbawieniu mieszkańców ;)
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
12.40 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Działka po raz n-ty i nie ostatni.
Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano: 08.06.2012Kategoria po mieście
Wypadzik zupełnie nieplanowany i króciutki. Dostałam cynk, że będzie lokalna, kameralna impreza inaugurująca obchody Euro ;), więc pojechałam rowerkiem, wiedząc, że wrócę na pewno nazajutrz, znaczy dziś ;)
A tak przy okazji przyjemnego kibicowania wszystkim życzę :D
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A tak przy okazji przyjemnego kibicowania wszystkim życzę :D
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.80 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Plusznie.
Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano: 03.06.2012Kategoria po mieście
Skreślę kilka zdań, żeby nie było, że trzymanie kciuków nie ma sensu ;)
Nie miałam dziś za dużo czasu, ale po średnio-przespanej nocy czułam od samiutkiego rana zew dwóch kółek. Więc po kawie i gościu, który przez ów zew został chyba pod koniec wizyty delikatnie spławiony (coby się nie zasiedział i nie psuł mi planów) zapakowałam resztę upieczonego rano ciasta, wsiadłam na rower i pojechałam na działkę na... kawę. Jeszcze nie kropiło, ale robiło się powoli cholernie zimno.
W drodze powrotnej już z lekka popadywało, ale na tyle niegroźnie, że zrobiłam sobie rundkę po osiedlach domków jednorodzinnych, dla - jak to czytałam u niektórych koksów na blogach - tzw. samej przyjemności kręcenia ;) Miałam zakusy na Żarowo, ale troszkę zmokłam, więc po prostu wróciłam do domku.
Wiem, żaden to dystans, ale po tak długiej przerwie i przy takim niechciejstwie nawet te kilka kilometrów zaspokaja moją (zresztą nie tak wielką) potrzebę jeżdżenia.
Pogoda obrzydliwa i nie pamiętam, żebym podczas pierwszej tegorocznej wycieczki w marcu miała co do niej tak samo negatywne odczucia. Bez przesady, wtedy było cieplej!
Dystans z mapki, prędkości średniej ni czasu jazdy nie ma. Zupełnie wyleciało mi z głowy, by wcześniej zadbać o zapasową baterię do licznika, a obecna umarła śmiercią naturalną i na pewno nie z przemęczenia.
Zdjęć z dziś także brak, ale wrzucę jedno (mocno już) archiwalne, zrobione podczas tegorocznej Nocy Muzeów w muzeum miejskim. Wprawdzie na to wydarzenie dotarłam samochodem, ale zdjęcie (jedyne jakie tam zrobiłam) przedstawia no cóż... jakby na to nie patrzeć - rower. Przy okazji nasunęła mi się refleksja, że większość szanujących się bikerów ma co najmniej dwa rowery, a ja mam jeden. Na drugi mnie nie stać, ale mam za to sporo różnych resztek, z których taki awaryjny rower nawet własnoręcznie bym wyczarowała. I może jeszcze by mi pięknie zakwitł? :D
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nie miałam dziś za dużo czasu, ale po średnio-przespanej nocy czułam od samiutkiego rana zew dwóch kółek. Więc po kawie i gościu, który przez ów zew został chyba pod koniec wizyty delikatnie spławiony (coby się nie zasiedział i nie psuł mi planów) zapakowałam resztę upieczonego rano ciasta, wsiadłam na rower i pojechałam na działkę na... kawę. Jeszcze nie kropiło, ale robiło się powoli cholernie zimno.
W drodze powrotnej już z lekka popadywało, ale na tyle niegroźnie, że zrobiłam sobie rundkę po osiedlach domków jednorodzinnych, dla - jak to czytałam u niektórych koksów na blogach - tzw. samej przyjemności kręcenia ;) Miałam zakusy na Żarowo, ale troszkę zmokłam, więc po prostu wróciłam do domku.
Wiem, żaden to dystans, ale po tak długiej przerwie i przy takim niechciejstwie nawet te kilka kilometrów zaspokaja moją (zresztą nie tak wielką) potrzebę jeżdżenia.
Pogoda obrzydliwa i nie pamiętam, żebym podczas pierwszej tegorocznej wycieczki w marcu miała co do niej tak samo negatywne odczucia. Bez przesady, wtedy było cieplej!
Dystans z mapki, prędkości średniej ni czasu jazdy nie ma. Zupełnie wyleciało mi z głowy, by wcześniej zadbać o zapasową baterię do licznika, a obecna umarła śmiercią naturalną i na pewno nie z przemęczenia.
Zdjęć z dziś także brak, ale wrzucę jedno (mocno już) archiwalne, zrobione podczas tegorocznej Nocy Muzeów w muzeum miejskim. Wprawdzie na to wydarzenie dotarłam samochodem, ale zdjęcie (jedyne jakie tam zrobiłam) przedstawia no cóż... jakby na to nie patrzeć - rower. Przy okazji nasunęła mi się refleksja, że większość szanujących się bikerów ma co najmniej dwa rowery, a ja mam jeden. Na drugi mnie nie stać, ale mam za to sporo różnych resztek, z których taki awaryjny rower nawet własnoręcznie bym wyczarowała. I może jeszcze by mi pięknie zakwitł? :D

Rowerek prosty jak budowa cepa i być może nawet z okresu świetności cepa ;))© kiwi1000
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
8.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
dom - działka (nocleg) - dom
Wtorek, 29 maja 2012 | dodano: 30.05.2012Kategoria po mieście
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.80 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Uciekłam na działkę...
Niedziela, 6 maja 2012 | dodano: 06.05.2012Kategoria po mieście
...by trochę odpocząć od wszystkiego. Wyjazd w środę późnym wieczorem, powrót już wczoraj wieczorem, gdyż pogoda nieco mi spaskudziła rozleglejsze plany.
A wczoraj na trasie, którą dość często uczęszczam, dostawczy Lublin potrącił żonę znajomego. Jechali oboje prawidłowo ścieżką dla rowerów, gdy z przecinającego ścieżkę wyjazdu wyskoczył samochód. Uderzył w kobietę, która wyleciała na ulicę, znajomy natomiast uderzył w bok Lublina i się tylko poobijał. Kierowca był trzeźwy, tłumaczył się, że "się zagapił", a żona znajomego w wyniku tego "zagapienia" leży teraz w szpitalu z ześrubowanymi nogami. Całe szczęście, że skończyło się "tylko" na połamanych nogach, a nie urazie głowy, bo nie dalej jak miesiąc temu rozmawiałam z tym znajomym o kaskach rowerowych i namawiałam go na kupno, a oczywiście takich zakupów jeszcze nie zrobił. Fuks. Ale może teraz o tym pomyśli?
A wniosek prosty - oczy trzeba mieć dookoła głowy i jeszcze myśleć za innych...
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A wczoraj na trasie, którą dość często uczęszczam, dostawczy Lublin potrącił żonę znajomego. Jechali oboje prawidłowo ścieżką dla rowerów, gdy z przecinającego ścieżkę wyjazdu wyskoczył samochód. Uderzył w kobietę, która wyleciała na ulicę, znajomy natomiast uderzył w bok Lublina i się tylko poobijał. Kierowca był trzeźwy, tłumaczył się, że "się zagapił", a żona znajomego w wyniku tego "zagapienia" leży teraz w szpitalu z ześrubowanymi nogami. Całe szczęście, że skończyło się "tylko" na połamanych nogach, a nie urazie głowy, bo nie dalej jak miesiąc temu rozmawiałam z tym znajomym o kaskach rowerowych i namawiałam go na kupno, a oczywiście takich zakupów jeszcze nie zrobił. Fuks. Ale może teraz o tym pomyśli?
A wniosek prosty - oczy trzeba mieć dookoła głowy i jeszcze myśleć za innych...
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.67 km (0.00 km teren), czas: 00:26 h, avg:15.39 km/h,
prędkość maks: 30.20 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wracamy do rutyny...
Wtorek, 17 kwietnia 2012 | dodano: 17.04.2012Kategoria po mieście
Jeżdżenie w taką pogodę nigdy (z dużą dozą prawdopodobieństwa) nie będzie mi sprawiało przyjemności, nawet nie tyle co znikomej - żadnej. Ciepłolubna jestem i na pewno nie wiatroodporna, ani tym bardziej deszczoodporna (już prędzej śniegoodporna i cyklozoodporna jak na razie). A kręcenie pedałami ma wywoływać uśmiech, a nie grymas wściekłości i złorzeczenia do niebios na paskudną szarówę, połączoną z przeszywającym wiatrem, redukującym temperaturę odczuwalną z plusowej do oscylującej wokół temperatury zera bezwzględnego. Nadmienię, że przez chwilę nawet śnieg padał (ki czort?)
Niemniej... bite dwa tygodnie z różnych przyczyn (z czego zaklinam, że ostatnią jest czyste lenistwo) rower spędził w piwnicy. Więc zaczęłam od najkrótszego z możliwych i znanego dystansiku. Cel - zachrzan na działce. Miałam i powinnam jechać samochodem, bo do zabrania była szlifierka i trochę akcesoriów do niej (jak się okazało później powinnam naprawdę rozważniej dobrać środek lokomocji), ale zdecydowałam się "zmusić i potrudzić" po tak długiej przerwie. Więc do garażu, szlifierka (ważąca tyle co mały wieprzek) w plecak i w miasto.
Powrót tą samą trasą, kierowcy przykładnie omijali mnie szerokim łukiem i to chyba jedyny przypadek, kiedy omijanie odczuwam jako przyjemne. Bez rewelacji. No może tyle "rewelacji", że to był pierwszy wyjazd w zakupionym kasku, który też te dwa ostatnie tygodnie spędził w piwnicy.
Ale już mi się marzy powrót do wycieczek z prawdziwego zdarzenia, połączonych z tym co lubię najbardziej - zwiedzaniem ciekawych miejsc i obiektów. Może w końcu zaliczę odkładane od dawna Pęzino?
Pozwolę też sobie wykorzystać (pewnie takie wykorzystywanie jest podłe z mojej strony) tego rowerowego bloga do... innych celów, a może pośrednio do celów przyświecających blogom zwłaszcza - komunikacji i wyrażania siebie. Nie mogłam sobie odmówić. Czy to mnie tylko aura za oknem jakoś dziwnie nastraja?
Z dedykacją dla pewnego człowieka. Nie odważę się zadedykować imiennie, więc tak jakby w efekcie bez dedykacji, ale jednak z nią. Mam nadzieję, że posłucha, bo czy właściwie pojmie, to nie wiem.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Niemniej... bite dwa tygodnie z różnych przyczyn (z czego zaklinam, że ostatnią jest czyste lenistwo) rower spędził w piwnicy. Więc zaczęłam od najkrótszego z możliwych i znanego dystansiku. Cel - zachrzan na działce. Miałam i powinnam jechać samochodem, bo do zabrania była szlifierka i trochę akcesoriów do niej (jak się okazało później powinnam naprawdę rozważniej dobrać środek lokomocji), ale zdecydowałam się "zmusić i potrudzić" po tak długiej przerwie. Więc do garażu, szlifierka (ważąca tyle co mały wieprzek) w plecak i w miasto.
Powrót tą samą trasą, kierowcy przykładnie omijali mnie szerokim łukiem i to chyba jedyny przypadek, kiedy omijanie odczuwam jako przyjemne. Bez rewelacji. No może tyle "rewelacji", że to był pierwszy wyjazd w zakupionym kasku, który też te dwa ostatnie tygodnie spędził w piwnicy.
Ale już mi się marzy powrót do wycieczek z prawdziwego zdarzenia, połączonych z tym co lubię najbardziej - zwiedzaniem ciekawych miejsc i obiektów. Może w końcu zaliczę odkładane od dawna Pęzino?
Pozwolę też sobie wykorzystać (pewnie takie wykorzystywanie jest podłe z mojej strony) tego rowerowego bloga do... innych celów, a może pośrednio do celów przyświecających blogom zwłaszcza - komunikacji i wyrażania siebie. Nie mogłam sobie odmówić. Czy to mnie tylko aura za oknem jakoś dziwnie nastraja?
Z dedykacją dla pewnego człowieka. Nie odważę się zadedykować imiennie, więc tak jakby w efekcie bez dedykacji, ale jednak z nią. Mam nadzieję, że posłucha, bo czy właściwie pojmie, to nie wiem.
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
7.24 km (0.00 km teren), czas: 00:26 h, avg:16.71 km/h,
prędkość maks: 28.10 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Działka. Tam i z powrotem.
Piątek, 16 marca 2012 | dodano: 16.03.2012Kategoria po mieście
Kawałeczek przez miasto. Niestety na tym najbardziej uczęszczanym przeze mnie odcinku nie ma ani centymetra ścieżki dla rowerów. Nie ma nawet dobrych chodników, ani gładkiej jezdni, więc statystyki (które mnie osobiście póki co zupełnie nie obchodzą :)) będą raczej zawsze turystyczno-krajoznawcze.
Ponadto jest jedno skrzyżowanie, którego nienawidzę i zastanawiam się kiedy mnie w końcu na nim rozjadą? :)) Widzę, że kierowcy mają problem ze znakami drogowymi i oznakowaniem poziomym, a co dopiero jak między nich wciska się rower :))
A wracając po kilku godzinach rycia w ziemi, byłam szczęśliwa, że mam kierownicę, której mogę się trzymać... Sił na jazdę gdziekolwiek dalej brakło.
Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ponadto jest jedno skrzyżowanie, którego nienawidzę i zastanawiam się kiedy mnie w końcu na nim rozjadą? :)) Widzę, że kierowcy mają problem ze znakami drogowymi i oznakowaniem poziomym, a co dopiero jak między nich wciska się rower :))
A wracając po kilku godzinach rycia w ziemi, byłam szczęśliwa, że mam kierownicę, której mogę się trzymać... Sił na jazdę gdziekolwiek dalej brakło.
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
7.02 km (0.00 km teren), czas: 00:25 h, avg:16.85 km/h,
prędkość maks: 26.80 km/hTemperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A miało być tak... krótko
Czwartek, 15 marca 2012 | dodano: 15.03.2012Kategoria ja i natura, po mieście, po okolicy
Jakoś się tak ostatnio złożyło, że jak była piękna pogoda (jak choćby w zeszły weekend), to ja nie mogłam pojeździć, a jak jest brzydko i pochmurno, to mam czasu pod dostatkiem i wszystko inne "pasi". Postanowiłam w końcu nie zwracać uwagi na niesprzyjające warunki pogodowe i mimo, że wciąż unikam jazdy w taki dzień jak dziś, to jednak... ciągnie na siodełko :) Miało być króciutko, ledwie kilka kilometrów po mieście, tak aby pupa sobie przypomniała co ją przez najbliższe miesiące czeka ;) Ruszyłam w kierunku Wiejskiej i Nowowiejskiej, zobaczyć czy szare kotki siedzą już na drzewie. Tak, chodzi o bazie ;) Kotki są, ale postanowiłam jeszcze darować im życie i póki co nie kisić ich w wazonie.
Na końcu Nowowiejskiej stanęłam przed pierwszym tego dnia dylematem. Chciałam jeszcze podskoczyć na cmentarz, posprawdzać czy w ostatnim czasie nie było tam czasem wandali. Mogłam się wrócić do obwodnicy i pojechać znaną sobie drogą, aaaale... Całkiem niedaleko majaczyły mi domki na Pyrzyckim. Pomyślałam sobie, że jakoś mogę wycieczkę skrócić i skoczyć Niepodległości i Różaną wprost na Spokojną, niemal pod bramę cmentarza. Tak stojąc na poboczu i dumając, zauważyłam przed sobą "miejscowego" w gumiakach, zasuwającego rowerkiem "na szagę", mocno zarośniętą polną dróżką w kierunku, w którym i ja chciałam jechać. Myślę sobie "miejscowy, pewnie wie gdzie jedzie". No i wiedział - okazał się pospolitym wędkarzem zmierzającym wprost nad Inę :))

Wycofałam się, postanowiłam jechać dalej z nurtem kończącej się Nowowiejskiej.
Nic to, że być może 5/6 mieszkańców Stargardu zna te okolice, dla mnie wszystko nowe, więc poczułam radość odkryć w stylu i z rozmachem Kolumba. I tu coś, co się na motto życiowe nadaje i co przy okazji kieruję do człowieka, który wiem, że tu zajrzy ;)
Nie ma takiej drogi, z której (gdy już raz ją obiorę) zawrócę :>
Przejechałam przez solidny mostek na Krąpieli...

Popedałowałam błotnistą i zapomnianą dróżką, aż dojechałam do malutkiego i samotnego domeczku, stojącego przy ścianie niewielkiego lasku. W tym domeczku mieszkał sobie spokojnie (?) starszy mężczyzna, który to właśnie postanowił przewietrzyć swojego dwukołowego rumaka ;) Na pytanie "Panie, gdzie dojadę tą drogą?" rzekł zasępiając się przy obliczeniach, że za jakieś 4 kilometry polno-błotnej drogi powinnam trafić na rozjazd Tychowo-Witkowo. Nie dodał, że ta droga będzie baaardzo polna, a w zasadzie w dużej mierze to nawet nie będzie droga, tylko trawa na brzegu rzeki albo slalom między kretowinami :)) Ale za to nie pomylił się w obliczeniach ani o jotę! Ach ci miejscowi...
Pojechałam więc według wskazówek po błotku, "zwalniając" tylko w okolicach dość gęsto rozmieszczonych wędkarzy, by jak wędkarz wędkarzowi zadać sakramentalne pytanie "coś bierze?" :) Potem droga wiodła pod mostem S10-tki, dalej wałem, polem, później po jakichś płytach, aż w końcu trafiłam na most, po którym WRESZCIE mogłam przeprawić się przez Inę.





Stamtąd przejazdem kolejowym do znanych sobie zabudowań Agrofirmy Witkowo i na jakąś cywilizowaną drogę. W Witkowie trafiłam na DDR, nawet nie wiedziałam, że taka droga tam została wybudowana, z elegancką równiutką nawierzchnią. Witkowo Pierwsze, Witkowo Drugie, znak na Stargard i czemu byłam wciąż przekonana, że wyjadę na Niepodległości? Wyjechałam natomiast wprost na Cukrownię w Kluczewie...

Stamtąd trochę szosą, trochę kolejnym przyjemnym DDR-em przez ronda, dalej obok Pyrzyckiego i drugi dylemat - jechać asfaletem czy zastosować skrót przy działkach na Giżynku? Wygrał - rzecz jasna - skrót i szybciutko znalazłam się w Parku Sztywnych ;)) Tam kilka obowiązkowych punktów, między innymi poniższy:

Wyjechałam na ulicę Przedwiośnie (całkiem sensownie, bo do wiosny widać jeszcze kawałek...), śmignęłam obok Białych Koszar, gdzie trafiłam na swojego ulubionego dawnego wojskowego pediatrę, który akurat z pracy wychodził (spotkanie miłe, bo po wielu latach :))) i najbliższą trasą dojechałam do ronda przy Tesco, skąd przez osiedle Chopina doturlałam się do domku.
Ogólnie fajnie się jeździło, choć zimno, choć przewidując krótszą trasę bidon i termos zostały na półce. Po DDR-ach 22-26 km/h, polami w tempie wyścigowego ślimaka ;) Tylko co z tym wiatrem, co nieustannie dmie, chłoszcze i świszcze za uchem?
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na końcu Nowowiejskiej stanęłam przed pierwszym tego dnia dylematem. Chciałam jeszcze podskoczyć na cmentarz, posprawdzać czy w ostatnim czasie nie było tam czasem wandali. Mogłam się wrócić do obwodnicy i pojechać znaną sobie drogą, aaaale... Całkiem niedaleko majaczyły mi domki na Pyrzyckim. Pomyślałam sobie, że jakoś mogę wycieczkę skrócić i skoczyć Niepodległości i Różaną wprost na Spokojną, niemal pod bramę cmentarza. Tak stojąc na poboczu i dumając, zauważyłam przed sobą "miejscowego" w gumiakach, zasuwającego rowerkiem "na szagę", mocno zarośniętą polną dróżką w kierunku, w którym i ja chciałam jechać. Myślę sobie "miejscowy, pewnie wie gdzie jedzie". No i wiedział - okazał się pospolitym wędkarzem zmierzającym wprost nad Inę :))

Ina, a w tle zabudowania os. Pyrzyckiego... przepłynąć? ;)© kiwi1000
Wycofałam się, postanowiłam jechać dalej z nurtem kończącej się Nowowiejskiej.
Nic to, że być może 5/6 mieszkańców Stargardu zna te okolice, dla mnie wszystko nowe, więc poczułam radość odkryć w stylu i z rozmachem Kolumba. I tu coś, co się na motto życiowe nadaje i co przy okazji kieruję do człowieka, który wiem, że tu zajrzy ;)
Nie ma takiej drogi, z której (gdy już raz ją obiorę) zawrócę :>
Przejechałam przez solidny mostek na Krąpieli...

Drewniany mosteczek (nie) ugina się ;)© kiwi1000
Popedałowałam błotnistą i zapomnianą dróżką, aż dojechałam do malutkiego i samotnego domeczku, stojącego przy ścianie niewielkiego lasku. W tym domeczku mieszkał sobie spokojnie (?) starszy mężczyzna, który to właśnie postanowił przewietrzyć swojego dwukołowego rumaka ;) Na pytanie "Panie, gdzie dojadę tą drogą?" rzekł zasępiając się przy obliczeniach, że za jakieś 4 kilometry polno-błotnej drogi powinnam trafić na rozjazd Tychowo-Witkowo. Nie dodał, że ta droga będzie baaardzo polna, a w zasadzie w dużej mierze to nawet nie będzie droga, tylko trawa na brzegu rzeki albo slalom między kretowinami :)) Ale za to nie pomylił się w obliczeniach ani o jotę! Ach ci miejscowi...
Pojechałam więc według wskazówek po błotku, "zwalniając" tylko w okolicach dość gęsto rozmieszczonych wędkarzy, by jak wędkarz wędkarzowi zadać sakramentalne pytanie "coś bierze?" :) Potem droga wiodła pod mostem S10-tki, dalej wałem, polem, później po jakichś płytach, aż w końcu trafiłam na most, po którym WRESZCIE mogłam przeprawić się przez Inę.

Wał przeciwpowodziowy - jedyne suche miejsce na tym odcinku© kiwi1000

Piramidy w Gizie? :)))© kiwi1000

Daleko od szosy ;)© kiwi1000

Ciekawy most na Inie© kiwi1000

Kręta rzeka widziana z mostu ;)© kiwi1000
Stamtąd przejazdem kolejowym do znanych sobie zabudowań Agrofirmy Witkowo i na jakąś cywilizowaną drogę. W Witkowie trafiłam na DDR, nawet nie wiedziałam, że taka droga tam została wybudowana, z elegancką równiutką nawierzchnią. Witkowo Pierwsze, Witkowo Drugie, znak na Stargard i czemu byłam wciąż przekonana, że wyjadę na Niepodległości? Wyjechałam natomiast wprost na Cukrownię w Kluczewie...

Silos-Kolos© kiwi1000
Stamtąd trochę szosą, trochę kolejnym przyjemnym DDR-em przez ronda, dalej obok Pyrzyckiego i drugi dylemat - jechać asfaletem czy zastosować skrót przy działkach na Giżynku? Wygrał - rzecz jasna - skrót i szybciutko znalazłam się w Parku Sztywnych ;)) Tam kilka obowiązkowych punktów, między innymi poniższy:

Chwała poległym...© kiwi1000
Wyjechałam na ulicę Przedwiośnie (całkiem sensownie, bo do wiosny widać jeszcze kawałek...), śmignęłam obok Białych Koszar, gdzie trafiłam na swojego ulubionego dawnego wojskowego pediatrę, który akurat z pracy wychodził (spotkanie miłe, bo po wielu latach :))) i najbliższą trasą dojechałam do ronda przy Tesco, skąd przez osiedle Chopina doturlałam się do domku.
Ogólnie fajnie się jeździło, choć zimno, choć przewidując krótszą trasę bidon i termos zostały na półce. Po DDR-ach 22-26 km/h, polami w tempie wyścigowego ślimaka ;) Tylko co z tym wiatrem, co nieustannie dmie, chłoszcze i świszcze za uchem?
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
32.31 km (5.00 km teren), czas: 02:26 h, avg:13.28 km/h,
prędkość maks: 28.80 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dom-działka-dom
Sobota, 3 marca 2012 | dodano: 03.03.2012Kategoria po mieście
Nieduże miasto - nieduży dystans ;) Pogoda piękna, więc przewiduję więcej tras typu "dojazd tu i tam". Zamiast płacić za benzynę i utrzymywać koncerny paliwowe, lepiej utrzymywać browary ;)), toteż rowerek poszedł w ruch. Wiosnę czuć wszędzie i może się pospieszyłam nieco, ale chodziłam już dziś w krótkim rękawku ;D

Prędkość jazdy dostosowana do towarzyszki, jadącej przodem na składaku bez przerzutek i z "niedysponowaną" tylną oponą ;) Miejscami, brnąc mozolnie po błocie, odnotowałam na liczniku zawrotną szybkość 6 km/h :)))
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)

Zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty ;)© kiwi1000
Prędkość jazdy dostosowana do towarzyszki, jadącej przodem na składaku bez przerzutek i z "niedysponowaną" tylną oponą ;) Miejscami, brnąc mozolnie po błocie, odnotowałam na liczniku zawrotną szybkość 6 km/h :)))

Jeszcze trochę i miarka się przebierze - Ina w Stargardzie.© kiwi1000
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
7.16 km (0.00 km teren), czas: 00:32 h, avg:13.43 km/h,
prędkość maks: 22.70 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)