- Kategorie:
- >50 km.3
- bieg.1
- bojowo.5
- ja i natura.19
- po mieście.49
- po okolicy.38
- wyjazdowo.4
- z M..8
No i druga stała trasa...
Środa, 4 lipca 2012 | dodano: 04.07.2012Kategoria po mieście
Mama zapytała czy nie przejadę się z nią na działkę, rowerem. Wprawdzie moje cztery litery były oporne po porannej wycieczce, ale stwierdziłam, że dla towarzystwa mogę się wybrać. Na pewno to lepsze niż ślęczenie przed komputerem :)
Pogoda się utrzymała, fajnie się jechało, na ulicach puściutko. No i w mieście nie słychać skrzypienia łańcucha... A rano łańcuch piłował tak, że podczas przejazdu przez wioski wszystkie psy uwieszały się na ogrodzeniach, głośno przy tym ujadając :D
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pogoda się utrzymała, fajnie się jechało, na ulicach puściutko. No i w mieście nie słychać skrzypienia łańcucha... A rano łańcuch piłował tak, że podczas przejazdu przez wioski wszystkie psy uwieszały się na ogrodzeniach, głośno przy tym ujadając :D
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.80 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
"Na grzyby, w aromatów pełen las"
Środa, 4 lipca 2012 | dodano: 04.07.2012Kategoria ja i natura, po okolicy
Wczoraj usłyszałam, że na rynku pojawiły się kurki (znaczy fachowo to Pieprznik jadalny ;)). Grzybobranie, to takie zajęcie, do którego mnie zachęcać w żaden sposób nie trzeba, więc raniutko wyruszyłam w las. Pojechałam aż pod Sowno, bo tam się nie zgubię i mam swoje tajemne miejsca ;) Trasa standardowa - Żarowo, Lubowo, Rogowo, Poczernin, meta w lesie.

Z obserwacji wynika, że trafiłam chyba na sam początek pojawiania się kurek w tym miejscu, więc za kilka dni wybiorę się pozbierać młode, które tam dziś pozostawiłam do podrośnięcia. Ale szału nie ma, bo w lesie mimo ostatnich deszczy jeszcze sucho, że aż skrzypi. Wycieczka może wyda się niektórym króciutka, ale za to zrobiłam na pieszo ładnych kilka kilometrów. I nie wiem jak to jest, ale wcale mnie to łażenie w kółko - nieraz kilka razy po tym samym fragmencie lasu - nie męczy? :) A co więcej zaaferowana kurkami nie zauważyłam nawet momentu, w którym coś użarło mnie w palca - uświadomiłam to sobie dopiero kiedy tenże podwoił swoje rozmiary poprzeczne :D

Natomiast było coś, czego szukać nie musiałam. Komary - to one znajdowały mnie. I to migiem. Zupełnie zbagatelizowałam zagrożenie i nie popsikałam się niczym, co teoretycznie według producentów powinno komary odstraszać. A raczej popsikałam się czymś, ale nie był to środek na komary i jeśli owe mają dobry gust, to wręcz może zostały dodatkowo zwabione ;)



Rano było pochmurno, teraz widzę, że znowu się chmurzy, ale przez większość wycieczki - a szczególnie w drodze powrotnej - miałam piękne i ciepłe słoneczko nad głową. Przy okazji zrobiłam sobie test moich nowiutkich rękawiczek z Lidla - rękawiczki jak rękawiczki i specjalnej różnicy nie widzę między żelem, a moimi starymi (czternastoletnimi :D) rękawiczkami z gąbką, która w większości po latach spłaszczyła się do grubości kartki papieru. No ale jest nowy gadżet? Jest :)
Na deser po relacji... obiad :D

A i jeszcze gdyby się ktoś zastanawiał czemu znowu pokonuję tę samą trasę, to... Tego co dobre nie ma sensu zmieniać, prawda? :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)

Między Rogowem a Poczerninem.© kiwi1000
Z obserwacji wynika, że trafiłam chyba na sam początek pojawiania się kurek w tym miejscu, więc za kilka dni wybiorę się pozbierać młode, które tam dziś pozostawiłam do podrośnięcia. Ale szału nie ma, bo w lesie mimo ostatnich deszczy jeszcze sucho, że aż skrzypi. Wycieczka może wyda się niektórym króciutka, ale za to zrobiłam na pieszo ładnych kilka kilometrów. I nie wiem jak to jest, ale wcale mnie to łażenie w kółko - nieraz kilka razy po tym samym fragmencie lasu - nie męczy? :) A co więcej zaaferowana kurkami nie zauważyłam nawet momentu, w którym coś użarło mnie w palca - uświadomiłam to sobie dopiero kiedy tenże podwoił swoje rozmiary poprzeczne :D

O kurka :D© kiwi1000
Natomiast było coś, czego szukać nie musiałam. Komary - to one znajdowały mnie. I to migiem. Zupełnie zbagatelizowałam zagrożenie i nie popsikałam się niczym, co teoretycznie według producentów powinno komary odstraszać. A raczej popsikałam się czymś, ale nie był to środek na komary i jeśli owe mają dobry gust, to wręcz może zostały dodatkowo zwabione ;)

Gdzieś w lesie...© kiwi1000

Też w lesie...© kiwi1000

I jeszcze trochę przyrody...© kiwi1000
Rano było pochmurno, teraz widzę, że znowu się chmurzy, ale przez większość wycieczki - a szczególnie w drodze powrotnej - miałam piękne i ciepłe słoneczko nad głową. Przy okazji zrobiłam sobie test moich nowiutkich rękawiczek z Lidla - rękawiczki jak rękawiczki i specjalnej różnicy nie widzę między żelem, a moimi starymi (czternastoletnimi :D) rękawiczkami z gąbką, która w większości po latach spłaszczyła się do grubości kartki papieru. No ale jest nowy gadżet? Jest :)
Na deser po relacji... obiad :D

Kurki przerobione na coś smacznego :)© kiwi1000
A i jeszcze gdyby się ktoś zastanawiał czemu znowu pokonuję tę samą trasę, to... Tego co dobre nie ma sensu zmieniać, prawda? :)
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
26.80 km (4.32 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Znowu działka :)
Wtorek, 19 czerwca 2012 | dodano: 19.06.2012Kategoria po mieście
Chronologicznie to było tak...
Raniutko (by być słowną wobec tego co odpisałam w odpowiedzi Siwobrodemu) ruszyłam do ojca z pytaniem o ostatnie znane mu położenie smaru do łańcucha.
- A po co ci? - rzekł ten.
- ??? ... by nasmarować łańcuch? - po chwili wymyśliłam równie błyskotliwą odpowiedź, co i ojca pytanie :D
No i w efekcie łańcuch dalej nie jest nasmarowany, bo później chłonęłam cierpliwie monolog, że i tak nie znajdę, że to trzeba smar rozgrzać, że trzeba łańcuch zdjąć, itepe itede, aż w końcu odechciało mi się smarowania łańcucha i chyba pomyślę nad prostszym rozwiązaniem niż próba dojścia do porozumienia z ojcem ;)
I ponieważ to ciągle nieuregulowana kwestia, to nie planowałam dziś wyciągania rowerka na światło dzienne. W ogóle nie planowałam ruszania się z domu. Ale tym razem hasło "działka" rzuciła matula. Nie zrobiło by to na mnie wrażenia, gdyby na pytanie o środek lokomocji nie rzuciła "rowerami". Ooo! W obliczu takich cudów z jej strony oczywiście nie zastanawiałam się długo, żeby jej zapał nagle nie osłabł ;)
Pojechałyśmy na działkę, na miejscu spotykając sąsiadów, którzy szykowali się do wyjazdu do znajomego na kawę. A ponieważ ów znajomy miał w ogródku kilka roślin, na które od dawna ostrzyłam sobie zęby, to stwierdziłam, że to doskonała okazja by też na tę kawę się wprosić :D Więc praktycznie od furtki w tył zwrot i pojechałyśmy (tu nadmienię, że matula wspomniała coś o zabraniu się z sąsiadami autem) na inne działki. Potem jeszcze należało podjechać z okazami na własną działkę, by to wszystko posadzić, no i wrócić do domku. O godzinie 21 było już dość zimno i przez te 3 kilometry z hakiem, które dzieliły mnie od domu, zamarzłam na kość :)
I tak sobie wyszedł nieplanowany mały rajdzik po mieście, wciąż z flagą oczywiście, ku rozbawieniu mieszkańców ;)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Raniutko (by być słowną wobec tego co odpisałam w odpowiedzi Siwobrodemu) ruszyłam do ojca z pytaniem o ostatnie znane mu położenie smaru do łańcucha.
- A po co ci? - rzekł ten.
- ??? ... by nasmarować łańcuch? - po chwili wymyśliłam równie błyskotliwą odpowiedź, co i ojca pytanie :D
No i w efekcie łańcuch dalej nie jest nasmarowany, bo później chłonęłam cierpliwie monolog, że i tak nie znajdę, że to trzeba smar rozgrzać, że trzeba łańcuch zdjąć, itepe itede, aż w końcu odechciało mi się smarowania łańcucha i chyba pomyślę nad prostszym rozwiązaniem niż próba dojścia do porozumienia z ojcem ;)
I ponieważ to ciągle nieuregulowana kwestia, to nie planowałam dziś wyciągania rowerka na światło dzienne. W ogóle nie planowałam ruszania się z domu. Ale tym razem hasło "działka" rzuciła matula. Nie zrobiło by to na mnie wrażenia, gdyby na pytanie o środek lokomocji nie rzuciła "rowerami". Ooo! W obliczu takich cudów z jej strony oczywiście nie zastanawiałam się długo, żeby jej zapał nagle nie osłabł ;)
Pojechałyśmy na działkę, na miejscu spotykając sąsiadów, którzy szykowali się do wyjazdu do znajomego na kawę. A ponieważ ów znajomy miał w ogródku kilka roślin, na które od dawna ostrzyłam sobie zęby, to stwierdziłam, że to doskonała okazja by też na tę kawę się wprosić :D Więc praktycznie od furtki w tył zwrot i pojechałyśmy (tu nadmienię, że matula wspomniała coś o zabraniu się z sąsiadami autem) na inne działki. Potem jeszcze należało podjechać z okazami na własną działkę, by to wszystko posadzić, no i wrócić do domku. O godzinie 21 było już dość zimno i przez te 3 kilometry z hakiem, które dzieliły mnie od domu, zamarzłam na kość :)
I tak sobie wyszedł nieplanowany mały rajdzik po mieście, wciąż z flagą oczywiście, ku rozbawieniu mieszkańców ;)
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
12.40 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dwie w jednym
Niedziela, 17 czerwca 2012 | dodano: 17.06.2012Kategoria po okolicy
Drogi Czytelniku, jeśli nie chcesz się zagłębiać w szczegóły, to prawdopodobnie wystarczy Ci wyjaśnienie, że tytuł nie oznacza nic innego jak dwie najczęściej uczęszczane przeze mnie trasy, przejechane na raz. Jak ktoś czyta to co tu (nieregularnie) wypisuję, to może od razu zgadnie co to za trasy. Tym bardziej, że patrząc na dzisiejszy dystansik i pamiętając podstawy arytmetyki ze szkoły można sobie wszystko przeliczyć i zgadnąć w mig ;) Ale podpowiem, by nie nadwyrężać niczyjego myślenia w weekend: działka + Poczernin.
A pełniejszy opis dla zainteresowanych :)
Zacznę od tego, że po wczorajszych uroczystościach żałobnych ;), związanych z naszym ostatnim występem na Euro 2012, które przeciągnęły się do czwartej nad ranem, nie byłam za bardzo w stanie zasiąść za kółkiem, a w ostatniej chwili wyskoczył mi wyjazd w interesach do Poczernina. Za kółkiem nie, ale na dwóch kółkach już bardziej - nie oszukujmy się, prawdopodobieństwo kontroli policyjnej rowerzysty chyba jednak wciąż jest trochę mniejsze. Zwłaszcza, że kawałek jedzie się DDR, potem trasa wiedzie przez wioski, gdzie komendy nie uświadczysz ;)
No i tu druga sprawa. Nie dalej jak w czwartek Siwobrody zapytał czy w końcu uporałam się z nasmarowaniem skrzypiącego jak stara szafa łańcucha. Łańcuch dopomina się tego skutecznie podczas każdej wycieczki, skrzeczy coraz głośniej, ale ostatnio tak mało jeżdżę, że zupełnie o to nie dbam. Siwobrody rzekł "zrób to od razu, bo nigdy nie wiesz kiedy ktoś rzuci hasło do wyjazdu i wtedy rower będzie niegotowy". Odparłam więc, że do końca tygodnia nie mam kiedy sobie pojeździć i smarowanie może spokojnie poczekać. No i co? Plany planami, a wyszło jak zwykle ;) I chyba następnym razem cenne rady Siwobrodego wezmę do siebie bez gadki ;)
Łańcuch piszczał przez cały wyjazd (sprawdzając wytrzymałość na przegrzanie moich zwojów mózgowych), ale i tak było bardzo przyjemnie, choć dystansowo wciąż skromniutko. Pogoda śliczna, trasa spokojna, ruch w niedzielę znikomy (pewnie wszyscy wyemigrowali nad morze ;)) Do Żarowa DDR-kiem, Lubowo, Rogowo, Poczernin. W drugą stronę za Lubowem skręciłam przez pola do Stargardu. A że w międzyczasie zachciało mi się truskawek, to pojechałam po nie na działkę :)
Jedyna fotka z dziś machnięta z nudów w Poczerninie, w oczekiwaniu na drugą stronę interesów.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A pełniejszy opis dla zainteresowanych :)
Zacznę od tego, że po wczorajszych uroczystościach żałobnych ;), związanych z naszym ostatnim występem na Euro 2012, które przeciągnęły się do czwartej nad ranem, nie byłam za bardzo w stanie zasiąść za kółkiem, a w ostatniej chwili wyskoczył mi wyjazd w interesach do Poczernina. Za kółkiem nie, ale na dwóch kółkach już bardziej - nie oszukujmy się, prawdopodobieństwo kontroli policyjnej rowerzysty chyba jednak wciąż jest trochę mniejsze. Zwłaszcza, że kawałek jedzie się DDR, potem trasa wiedzie przez wioski, gdzie komendy nie uświadczysz ;)
No i tu druga sprawa. Nie dalej jak w czwartek Siwobrody zapytał czy w końcu uporałam się z nasmarowaniem skrzypiącego jak stara szafa łańcucha. Łańcuch dopomina się tego skutecznie podczas każdej wycieczki, skrzeczy coraz głośniej, ale ostatnio tak mało jeżdżę, że zupełnie o to nie dbam. Siwobrody rzekł "zrób to od razu, bo nigdy nie wiesz kiedy ktoś rzuci hasło do wyjazdu i wtedy rower będzie niegotowy". Odparłam więc, że do końca tygodnia nie mam kiedy sobie pojeździć i smarowanie może spokojnie poczekać. No i co? Plany planami, a wyszło jak zwykle ;) I chyba następnym razem cenne rady Siwobrodego wezmę do siebie bez gadki ;)
Łańcuch piszczał przez cały wyjazd (sprawdzając wytrzymałość na przegrzanie moich zwojów mózgowych), ale i tak było bardzo przyjemnie, choć dystansowo wciąż skromniutko. Pogoda śliczna, trasa spokojna, ruch w niedzielę znikomy (pewnie wszyscy wyemigrowali nad morze ;)) Do Żarowa DDR-kiem, Lubowo, Rogowo, Poczernin. W drugą stronę za Lubowem skręciłam przez pola do Stargardu. A że w międzyczasie zachciało mi się truskawek, to pojechałam po nie na działkę :)
Jedyna fotka z dziś machnięta z nudów w Poczerninie, w oczekiwaniu na drugą stronę interesów.

U celu - Poczernin :)© kiwi1000
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
32.29 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Działka po raz n-ty i nie ostatni.
Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano: 08.06.2012Kategoria po mieście
Wypadzik zupełnie nieplanowany i króciutki. Dostałam cynk, że będzie lokalna, kameralna impreza inaugurująca obchody Euro ;), więc pojechałam rowerkiem, wiedząc, że wrócę na pewno nazajutrz, znaczy dziś ;)
A tak przy okazji przyjemnego kibicowania wszystkim życzę :D
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A tak przy okazji przyjemnego kibicowania wszystkim życzę :D
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.80 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Plusznie.
Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano: 03.06.2012Kategoria po mieście
Skreślę kilka zdań, żeby nie było, że trzymanie kciuków nie ma sensu ;)
Nie miałam dziś za dużo czasu, ale po średnio-przespanej nocy czułam od samiutkiego rana zew dwóch kółek. Więc po kawie i gościu, który przez ów zew został chyba pod koniec wizyty delikatnie spławiony (coby się nie zasiedział i nie psuł mi planów) zapakowałam resztę upieczonego rano ciasta, wsiadłam na rower i pojechałam na działkę na... kawę. Jeszcze nie kropiło, ale robiło się powoli cholernie zimno.
W drodze powrotnej już z lekka popadywało, ale na tyle niegroźnie, że zrobiłam sobie rundkę po osiedlach domków jednorodzinnych, dla - jak to czytałam u niektórych koksów na blogach - tzw. samej przyjemności kręcenia ;) Miałam zakusy na Żarowo, ale troszkę zmokłam, więc po prostu wróciłam do domku.
Wiem, żaden to dystans, ale po tak długiej przerwie i przy takim niechciejstwie nawet te kilka kilometrów zaspokaja moją (zresztą nie tak wielką) potrzebę jeżdżenia.
Pogoda obrzydliwa i nie pamiętam, żebym podczas pierwszej tegorocznej wycieczki w marcu miała co do niej tak samo negatywne odczucia. Bez przesady, wtedy było cieplej!
Dystans z mapki, prędkości średniej ni czasu jazdy nie ma. Zupełnie wyleciało mi z głowy, by wcześniej zadbać o zapasową baterię do licznika, a obecna umarła śmiercią naturalną i na pewno nie z przemęczenia.
Zdjęć z dziś także brak, ale wrzucę jedno (mocno już) archiwalne, zrobione podczas tegorocznej Nocy Muzeów w muzeum miejskim. Wprawdzie na to wydarzenie dotarłam samochodem, ale zdjęcie (jedyne jakie tam zrobiłam) przedstawia no cóż... jakby na to nie patrzeć - rower. Przy okazji nasunęła mi się refleksja, że większość szanujących się bikerów ma co najmniej dwa rowery, a ja mam jeden. Na drugi mnie nie stać, ale mam za to sporo różnych resztek, z których taki awaryjny rower nawet własnoręcznie bym wyczarowała. I może jeszcze by mi pięknie zakwitł? :D
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nie miałam dziś za dużo czasu, ale po średnio-przespanej nocy czułam od samiutkiego rana zew dwóch kółek. Więc po kawie i gościu, który przez ów zew został chyba pod koniec wizyty delikatnie spławiony (coby się nie zasiedział i nie psuł mi planów) zapakowałam resztę upieczonego rano ciasta, wsiadłam na rower i pojechałam na działkę na... kawę. Jeszcze nie kropiło, ale robiło się powoli cholernie zimno.
W drodze powrotnej już z lekka popadywało, ale na tyle niegroźnie, że zrobiłam sobie rundkę po osiedlach domków jednorodzinnych, dla - jak to czytałam u niektórych koksów na blogach - tzw. samej przyjemności kręcenia ;) Miałam zakusy na Żarowo, ale troszkę zmokłam, więc po prostu wróciłam do domku.
Wiem, żaden to dystans, ale po tak długiej przerwie i przy takim niechciejstwie nawet te kilka kilometrów zaspokaja moją (zresztą nie tak wielką) potrzebę jeżdżenia.
Pogoda obrzydliwa i nie pamiętam, żebym podczas pierwszej tegorocznej wycieczki w marcu miała co do niej tak samo negatywne odczucia. Bez przesady, wtedy było cieplej!
Dystans z mapki, prędkości średniej ni czasu jazdy nie ma. Zupełnie wyleciało mi z głowy, by wcześniej zadbać o zapasową baterię do licznika, a obecna umarła śmiercią naturalną i na pewno nie z przemęczenia.
Zdjęć z dziś także brak, ale wrzucę jedno (mocno już) archiwalne, zrobione podczas tegorocznej Nocy Muzeów w muzeum miejskim. Wprawdzie na to wydarzenie dotarłam samochodem, ale zdjęcie (jedyne jakie tam zrobiłam) przedstawia no cóż... jakby na to nie patrzeć - rower. Przy okazji nasunęła mi się refleksja, że większość szanujących się bikerów ma co najmniej dwa rowery, a ja mam jeden. Na drugi mnie nie stać, ale mam za to sporo różnych resztek, z których taki awaryjny rower nawet własnoręcznie bym wyczarowała. I może jeszcze by mi pięknie zakwitł? :D

Rowerek prosty jak budowa cepa i być może nawet z okresu świetności cepa ;))© kiwi1000
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
8.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
dom - działka (nocleg) - dom
Wtorek, 29 maja 2012 | dodano: 30.05.2012Kategoria po mieście
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.80 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Uciekłam na działkę...
Niedziela, 6 maja 2012 | dodano: 06.05.2012Kategoria po mieście
...by trochę odpocząć od wszystkiego. Wyjazd w środę późnym wieczorem, powrót już wczoraj wieczorem, gdyż pogoda nieco mi spaskudziła rozleglejsze plany.
A wczoraj na trasie, którą dość często uczęszczam, dostawczy Lublin potrącił żonę znajomego. Jechali oboje prawidłowo ścieżką dla rowerów, gdy z przecinającego ścieżkę wyjazdu wyskoczył samochód. Uderzył w kobietę, która wyleciała na ulicę, znajomy natomiast uderzył w bok Lublina i się tylko poobijał. Kierowca był trzeźwy, tłumaczył się, że "się zagapił", a żona znajomego w wyniku tego "zagapienia" leży teraz w szpitalu z ześrubowanymi nogami. Całe szczęście, że skończyło się "tylko" na połamanych nogach, a nie urazie głowy, bo nie dalej jak miesiąc temu rozmawiałam z tym znajomym o kaskach rowerowych i namawiałam go na kupno, a oczywiście takich zakupów jeszcze nie zrobił. Fuks. Ale może teraz o tym pomyśli?
A wniosek prosty - oczy trzeba mieć dookoła głowy i jeszcze myśleć za innych...
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A wczoraj na trasie, którą dość często uczęszczam, dostawczy Lublin potrącił żonę znajomego. Jechali oboje prawidłowo ścieżką dla rowerów, gdy z przecinającego ścieżkę wyjazdu wyskoczył samochód. Uderzył w kobietę, która wyleciała na ulicę, znajomy natomiast uderzył w bok Lublina i się tylko poobijał. Kierowca był trzeźwy, tłumaczył się, że "się zagapił", a żona znajomego w wyniku tego "zagapienia" leży teraz w szpitalu z ześrubowanymi nogami. Całe szczęście, że skończyło się "tylko" na połamanych nogach, a nie urazie głowy, bo nie dalej jak miesiąc temu rozmawiałam z tym znajomym o kaskach rowerowych i namawiałam go na kupno, a oczywiście takich zakupów jeszcze nie zrobił. Fuks. Ale może teraz o tym pomyśli?
A wniosek prosty - oczy trzeba mieć dookoła głowy i jeszcze myśleć za innych...
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.67 km (0.00 km teren), czas: 00:26 h, avg:15.39 km/h,
prędkość maks: 30.20 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Maszewo
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano: 01.05.2012Kategoria po okolicy
W Maszewie jeszcze nigdy nie byłam. Więc miałam dziś okazję zaliczyć kolejną dziewiczą trasę i to dziewiczą (prawie, za wyjątkiem odcinka Małkocin - Stargard) w obie strony.
Ernir zauważył, że odkleił mi się czujnik od licznika, a ja pół drogi (nie sprawdzając oczywiście w czym rzecz) zastanawiałam się czy marketowa tandeta po prostu się czasem nie zepsuła. Więc statystyki niepełne, a odległość z mapki.
Nie chciało mi się zupełnie jechać, koszulka drażniła spieczone plecy, do tego strasznie bolały mnie ręce. Zmanipulował mnie jednak Krzyś - Siwobrody, na którego blogu relacja pewnie będzie obszerniejsza i w dodatku opatrzona fotkami. A żeby być zupełnie szczerą, to pojechałam tylko z jednego powodu, zupełnie prywatnego (tu sobie pomilczę).
I dlatego rozpisywać się nie będę. Dodam jeszcze tylko, że towarzystwo było bardzo fajne, trasa malownicza, a pogoda piękna. Czy można chcieć więcej?
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ernir zauważył, że odkleił mi się czujnik od licznika, a ja pół drogi (nie sprawdzając oczywiście w czym rzecz) zastanawiałam się czy marketowa tandeta po prostu się czasem nie zepsuła. Więc statystyki niepełne, a odległość z mapki.
Nie chciało mi się zupełnie jechać, koszulka drażniła spieczone plecy, do tego strasznie bolały mnie ręce. Zmanipulował mnie jednak Krzyś - Siwobrody, na którego blogu relacja pewnie będzie obszerniejsza i w dodatku opatrzona fotkami. A żeby być zupełnie szczerą, to pojechałam tylko z jednego powodu, zupełnie prywatnego (tu sobie pomilczę).
I dlatego rozpisywać się nie będę. Dodam jeszcze tylko, że towarzystwo było bardzo fajne, trasa malownicza, a pogoda piękna. Czy można chcieć więcej?
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
43.90 km (0.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:19.66 km/h,
prędkość maks: 36.30 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
nihil novi
Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012
Jest tak kiepściuchno z chęciami i kondycją, że w piątek zrobiłam połowę dystansu... a powrotną połowę dopiero dziś rano, po dwóch dobach odpoczynku ;))
No nie aż tak może tragicznie, ale dopadł mnie ogólny nihilizm, w szczególności (jak doczytałam w źródłach mądrzejszych) - nihilizm egzystencjalny.
Choć i tak już jest lepiej niż w 2011, kiedy to przez cały rok zrobiłam (z grubsza szacując, z tolerancją +/- 1 wyjazd) jakieś 10 rowerowych wycieczek (!).
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
No nie aż tak może tragicznie, ale dopadł mnie ogólny nihilizm, w szczególności (jak doczytałam w źródłach mądrzejszych) - nihilizm egzystencjalny.
Choć i tak już jest lepiej niż w 2011, kiedy to przez cały rok zrobiłam (z grubsza szacując, z tolerancją +/- 1 wyjazd) jakieś 10 rowerowych wycieczek (!).
Rower:Debex/Flashbike Jaguar
Dane wycieczki:
6.19 km (0.00 km teren), czas: 00:23 h, avg:16.15 km/h,
prędkość maks: 29.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)